poniedziałek, 14 września 2015

"Wystawa snów" - Bajki przy kominku

Po przeczytaniu wpisu na blogu u Były sobie świnki trzy postanowiłam przyłączyć się do zabawy w wymyślanie wierszyków i bajeczek dla dzieci.

Bardzo fajny pomysł! My lubimy fajne pomysły :P
We wrześniu tematem miesiąca jest: "CIEPŁO"


Nasz wierszyk mówi o tym jak ciepło jest potrzebne, i jak przez rezygnacje z ciepełka można popsuć sobie zabawę ;)


"WYSTAWA SNÓW"
Wystawa snów być miała z rana,
Jesienna Wróżka jest przygotowana!
I mały Elfik stoi w sieni przy drzwiach
-Mamo, mamo no chodźmy już tam!!
Ale co to?! Elfik bez butów i czapki.
Mama go prosi:

-Przebierz te klapki...   Zimno będzie, a wrócimy późno.
Lecz prosiła upartego Elfika na próżno.
-No dobrze, więc chodźmy- niech będzie jak chcesz.
Elfik już za progiem poczuł mroźny dreszcz.

Gdy do "Wystawy snów" w końcu dotarł
Zimne dłonie o siebie potarł,
cały już z zimna trząsł się okropnie.
-Och mamo, chyba zamarzły mi spodnie.
Wróćmy do domu, już nie wytrzymam!
I taki był dla nich wystawy snów finał,
choć występ dopiero co się zaczynał.

Elfik do domu dotarł zmarznięty.
Wskoczył pod kołdrę, by choć rozgrzać pięty.
Docenił jak ciepło potrzebne każdemu,
bez niego obejrzeć występu nie mógł.
-Dlaczego ja mamy nie posłuchałem,
pod sceną było by pewnie wspaniale...





















piątek, 11 września 2015

Iza Skabek dla dzieci

Pisałam ostatnio na funpage o książeczce, którą dostaliśmy na spotkaniu "Może nad Morze".
"Olo Biolog" autorstwa Izy Skabek (Tutaj ten wpis)

Sebastian bardzo ją polubił, zadawał pytania i po przeczytaniu długo jeszcze analizował ilustracje. Pomyślałam -WOW, w końcu ekscytuję się czymś innym niż LEGO!
Pokazałam mu na stronie internetowej pozostałe książeczki Pani Izy (można je znaleźć TUTAJ), wybrał sobie kilka i codziennie pytał, kiedy dojdą. Najbardziej nie mógł doczekać się tej o Gabie i baloniku.
Na szczęście ku zupełnemu zaskoczeniu książeczki przyszły "w oka mgnieniu". W czasie idealnym wręcz, bo pomogły zabić "chorobową" nudę. 











Mój syn był zachwycony każdą literką z książeczek "Alfabet Owocowo-warzywny", "Zooalfabet" i "Zooalfabet II".

Spodobał mu się wierszyk o literce "L" z "Alfabetu  Owocowo-warzywnego", stwierdził że MUSZĘ dać mu Len i na pewno gardło przestanie go boleć!!




Wierszyki są fajnie, po dziecięcemu zakręcone. Łatwo zostają w małych główkach, a obrazki przyciągają uwagę na dłużej.




Świetnym pomysłem jest również to, że niektóre literki nie mają narysowanych obrazków, a opisy zachęcają żeby dziecko zrobiło to samo.
Do literki "M" Seba wymyślił Mysz- ja miałam ją narysować, a on pokolorował i dorysował ogonek, wąsy, nosek i oczka.












"Gaba i balon" koniecznie musiała być przeczytana 2 razy pod rząd i przed spaniem też (w końcu tak bardzo na nią czekał). Przy pierwszej lekturze cierpliwie słuchał, za drugim razem komentarzy i pytań nie było końca... 

Nawet wieczorem "czytał" ją Hani, która uważnie słuchała braciszka. Matka oczywiście musiała przerwać, żeby zrobić focie... Ach, ta matka!!











W dodatku miałam przyjemność wymienić kilka wiadomości z Panią Izą- na prawdę od razu można zauważyć że jest bardzo pozytywną osobą, uprzejmą i życzliwą.

Na funpage (TUTAJ) Pani Izy można codziennie poczytać nowe, świetne wierszyki, często idealnie opisujące "problemy" dziecięce. Dołączone do nich ilustracje świetnie obrazują to co autorka chce nam przekazać.

No i coś o czym po prostu muszę wspomnieć- są niesamowicie tanie! Kosztują dosłownie grosze!! Można też kupić je w zestawach, lub z  kolorowanką gratis!



poniedziałek, 7 września 2015

Może nad Morze?- spotkanie blogujących mam w Koszalinie

Wciąż nie mogę uwierzyć, że to już minęło!
Tyle czasu się stresowałam i okazało się to zupełnie zbędne.

W momencie kiedy podjechałam na miejsce spotkania osiągnęłam chyba apogeum stresu związanego z moim chorym lękiem przed "wyjściem do ludzi"...
"O nie mój drogi, za długo mną rządziłeś!" pomyślałam, i strzepnęłam z siebie to okropne uczucie które kazało mi wracać do domu.

Już po przekroczeniu progu kawiarnio-restauracji "Park Caffe" emocje zaczęły się zmieniać- piękne, przytulne miejsce które zaprasza do siebie każdym centymetrem! Nie tego się spodziewałam... w sumie sama nie wiem jak to miało wyglądać w mojej głowie.

Dotarłam jako jedna z pierwszych, wzięłam sobie do serca "niespóźnienie się" i na początku stałyśmy jak przysłowiowe "truśki"  w kółeczku przebierając nogami, każda z nas była lekko zestresowana i unosiło się to w powietrzu.
Jednak im sala stawała się bardziej pełna, im więcej plakietek imiennych znikało ze stolika, tym atmosfera stawała się luźniejsza...


Pierwsze wspólne zdjęcie było w bardzo pomniejszonym składzie, ale bardzo cieszę się że je mam. Poznałam kobietki, których dzieła nie tak dawno chwaliłam na blogu nie będąc jeszcze świadomą, że niedługo poznamy się w realu. Teraz te rzeczy, które dla nas szyły nabrały dodatkowego znaczenia... w pewnym sensie to tchnęło w nie duszę.

Na początek czas umilił nam (niepowtarzalny) głos Agnieszki z MamaTime Coaching, mimo że strasznie stresuje mnie mówienie o sobie, lub poznawanie w ten sposób innych, to po wykładzie Agnieszki byłyśmy już tak otwarte że nie był to problem nawet dla mnie. Nie da się nie słuchać tego co ONA chcę przekazać!! Zachęciła nas do poznania się w formie ćwiczenia integracyjnego, okazało się bardzo fajne i tak się rozgadałyśmy że ciężko było nam skupić uwagę na kolejnej części spotkania. Spojrzałyśmy na siebie z innej perspektywy, łączyłyśmy osoby z zapamiętanymi faktami  i myślę, iż dzięki temu ćwiczeniu stałyśmy się dla siebie bardziej "prawdziwe".
Jakoś (z wielkim trudem) udało się nas uciszyć i dzięki Ani (blog- Mamusia i łobuziaki) poznaliśmy markę  Dizolve- listki do prania, świetny pomysł na czyste ubrania bez dźwigania kilogramów proszku, upychania go żeby ukryć przed dziećmi, a także bez alergii. 



W kolejnym etapie zostałyśmy "testerkami" kosmetyków  Plus dla Skóry mogłyśmy, dotknąć, poczytać składy, i użyć każdego interesującego nas produktu! Roksana (blog- Dzwoneczkowy Raj Mamy) zaprezentowała nam markę w bardzo profesjonalny sposób, odpowiadała na każde pytania i doradzała każdej zainteresowanej.



Następnie poznałyśmy Dietetyk Natalia Jasiakiewicz-Jeleń  omówiła z nami wybrane tematy, dowiedziałyśmy się faktów w wielu wątkach dotyczących diety dzieci. I mimo że nie miałyśmy dużo czasu, udało się rozproszyć kilka niepewności w jakże ważnej dla nas- mam- kwestii, czyli jak zdrowo odżywiać nasze pociechy (te małe i te większe)




No i żeby nie było- po wykładzie o diecie i zdrowym odżywianiu... czas na tort!!! A cieszył i oczy, i podniebienie! Na samo wspomnienie czuje niedosyt!
Architekci Tortów z Koszalina wykonali cudo z logiem naszego spotkania, któremu nie można było się oprzeć!























Wróciłam do domu po kilku godzinach, z uśmiechem na twarzy i wspaniałym doświadczeniem na koncie! Cieszę się, że przezwyciężyłam swój irracjonalny lęk i dołączyłam do kręgu tylu różnych charakterów i osobowości.
Mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie.

 Otrzymałyśmy masę upominków od znanych firm, między innymi "CzuCzu", Iza Skabek dla dzieciSoraya Bio oil. OillanUstronianka, BabyCap, Bubble Tea 7, myBra,Lukrecja - pierniki na każdą okazję



Sebastian ma nad łóżkiem upominek robiony przez Papier Nożyce- cudeńko!





A na Hanie czeka różowe, słodkie dzieło stworzone przez Mamusia i Łobuziaki pokazane w pełnej okazałości na zdjęciu 2 zdjęcia wyżej.


Wielkie całusy od ciotki dla naszego słodkiego rodzynka Hubercika!!




Szczególnie pragnę podziękować genialnym organizatorkom Magdzie (blog- Ona Jedna A Ich Dwóch) i Milenie (blog- Cytrynianki). Jesteście świetne! Gdyby nie WY, wciąż tkwiłabym w tym samym miejscu, a teraz mogłam ruszyć dalej i spojrzeć na świat z innej perspektywy! Mogłam poznać WAS, oraz inne wspaniałe kobiety, mamy, blogerki... i okazało się że mimo różnic wiele nas łączy.



Oczywiście nie napisałam wszystkiego o czym chciałabym napisać, ale byłby to "Nigdy nie kończący się wpis"...
Dziękuję raz jeszcze i ciesze się że poznałam dziewczyny wszystkie razem, i każdą z osobna!!

czwartek, 3 września 2015

NOP- nas to nie dotyczy!

Wtorek (25.08), rano:
Mam zdrowe szczęśliwe dziecko... przyjechaliśmy na szczepienie.
Popołudniu... coś jest nie tak. Buła jest marudna i "nieswoja"
Pod wieczór... szpital. Buła wymiotuję, jest osłabiona, przecież rano była zdrowa!!

Wbijanie wenflonu to był horror, wszędzie była krew- na podłodze, na jej ubranku, na moich butach. Przy pierwszej kroplówce spała, każda kolejna była mniej przyjemna.
Przyjęto nas na oddział przed północą, dostałam swoje krzesło do przenocowania przy Bułkowym łóżeczku... czy trzeba to komentować? Ja byłam tam tylko 2 noce, ale obok była dziewczyna która spędziła znacznie więcej czasu na tym nieszczęsnym krześle. Myślałam o tym jak ona funkcjonuje!!

Pierwszy obchód
Ja
-Zaczęło się kilka godzin po szczepieniu
"Doktór"
-Dam sobie rękę odciąć że to nie od szczepienia!! Na pewno  ma rota!

No dobra... skoro tak mówi, co ja mogę wiedzieć? Z resztą wyjdzie w badaniu czy to rota.

Ostatni obchód
Ja
-Są wyniki?
"Doktór" (ta sama)
-Są... nie ma rota. My nie zajmujemy się wpisywaniem NOP-ów musi pani iść do swojej przychodni.

A jednak, co teraz?!

NOP w książeczkę wpisany, ale co dalej?
Jak szczepić bezpiecznie?
Nie sądziłam że nas to spotka,  nikt nie powinien przez to przechodzić!
Na razie sprawa nie daje mi spokoju, szukam rozwiązań i informacji. Mam nadzieję, że podejmę dobre decyzje...