piątek, 30 października 2015

Słodkich snów

Ciiiiiiii... nasz blog przysypia.
Na razie nie ma co go budzić, niech pośpi, odpocznie... chociaż on.
Kilka słów napisze nim zaśnie na trochę:


Wprowadziliśmy się znów do naszej klitki na czas remontu. Mam nadzieję że do świąt nasze królestwo będzie już zamieszkane. Emocji jest wiele, na szczęście przeważają te pozytywne, ale są gorsze chwilę- szczególnie patrząc na te kartony, wieczny bałagan- czuję lekkie rozdarcie.

Na dniach roczek Buły, jakoś musimy sobie poradzić w tym wszystkim. Mimo że nie będzie zamówionego tortu z figurką z bajki (będzie "samoróbka" z Alaantkowej książki), nie będzie sesji zdjęciowej- chyba że ciocia porobi kilka zdjęć, będzie niewielu gości,  i tak będzie to wspaniały dzień!
Pierwszy roczek razem...
Pierwszy rok mam córkę...
Pierwszy rok mój syn ma siostrę...
Oboje wiele się dzięki niej nauczyliśmy, nie oddała bym tych chwil za żadne skarby świata!

Jutro od rana chcę wygospodarować trochę czasu na robienie z synem dyni halloweenowej- uwielbiam ten dzień! Bardziej niż Sylwester na pewno 😜

Zmykam teraz po cichu, a blog wróci do pełni życia dopiero kiedy wszystko się uspokoi... więc dobranoc blogu, śpij dobrze ☺

                                                      (pierwsze Bułeczkowe zdjęcie )

poniedziałek, 19 października 2015

Kolorowy ocean- czym się bawi Buła?

Kilka dni temu pod nasz dach trafiło troje nowych przyjaciół od firmy (jakże nam znanej) Canpol Babies, przedstawię ich wam:
- Pluszowa zabawka dźwiękowa "Kolorowy ocean-żółw"
- Pluszowa grzechotka z gryzakiem "Kolorowy ocean"
- Pluszowa książeczka edukacyjna "Kolorowy ocean"



Nie bez powodu jako pierwszego przedstawiłam Pana Żółwia- to on, ewidentnie i bezkonkurencyjnie podbił Hankowe serduszko! Nie próbuj nawet starszy braciszku dotknąć tego Pana Żółwia, bo twoja mała siostrzyczka potrafi głośno krzyczeć- Pan Żółw jest JEJ!



No cóż, nie ma co się dziwić, nie dość że Żółwik posiada urok osobisty, to w dodatku wydaje śliczne dźwięki i jeszcze tak słodko świecą mu się policzki! Jak go nie wielbić?! Wystarczy nacisnąć czerwony trójkącik z cyferką 4, znajdujący się na jego brzuszku, i można cieszyć uszy i oczka urokami cudnego pluszaka! Po przewróceniu kolorowej, szeleszczącej warstwy można dojrzeć cudną uśmiechniętą buziunie w Żółwikowym lustereczku.






W dodatku do Pana Żółwia można doczepić mięciutką i kolorową, okrągłą grzechotkę Panią Rybkę, wygodnie się ją trzyma nawet maleńką rączką- grzechotka też świetnie sprawdza się jako gryzak... a jej grzechotanie przypomina dźwięk sań Świętego Mikołaja- nasza mała Bułeczka lubi ten dźwięk- z resztą kto nie lubi?! Jest delikatny i subtelny a zarazem wyraźny, taki jaki powinien być!




Żeby Pan Żółwik i Rybia Grzechotka nie czuły się smutno zawsze są blisko Książeczki Krabowej. Książeczka jest bardzo mądra i potrafi zabawić i pocieszyć, kiedy tylko będzie taka potrzeba. Na każdej stronie ukryte są inne niespodzianki, które nie pozwolą na nudę i rozweselą każdego smutaska! Szeleszczące karteczki zachęcają żeby nie wypuszczać ich z rąk, a ośmiorniczka której macki tak śmiesznie wystają zachęca do wspólnej zabawy, nie zapominajmy jak Bułeczka lubi swoje odbicie w lustereczku znajdującym się na samym końcu!
Warto wracać do książeczki bo można poznać wiele dźwięków, kolorów i kształtów!






Wspólnie połączone tworzą "nienudzącysię" łańcuszek interaktywny, każde dziecko znajdzie coś dla siebie. Są bezpieczne, solidnie wykonane i cieszą oko.
Wpasują się w każdy pokój dziecięcy, bardzo polecamy!










sobota, 17 października 2015

Przypadki nie istnieją

Aktualnie mamy "małą-wielką" przeprowadzkę.
"Małą " bo w tym samym domu, tylko piętro wyżej.
"Wielką" bo będziemy mieli o 2 pomieszczenia więcej.

Jeszcze niedawno nawet nie śniłam o takiej zmianie!
Moje twierdzenie, że nic nie dzieje się przypadkiem tylko nabrało mocy.
Przez splot kilku miłych i niemiłych przypadków otrzymaliśmy odrobinę prywatności. Przekonaliśmy się kto nigdy nie powinien zasługiwać na nasze zaufanie, i przyjęliśmy do rodziny wspaniałych ludzi (Witaj Kasiu) !


Dzięki otaczającym mnie osobom (niektórzy by powiedzieli-obcym (np. Olisiowy dziadek hihi)), i to nie tylko najbliższym- także tym których nigdy nie poznałam osobiście, dostaliśmy ogromną szansę.
Mam nadzieję, że będę mogła kiedyś podać dalej to dobro i radość jaką mi dano!
Dziękuję za nie z całego serduszka!

Mimo że tak na prawdę przeprowadzka zamiast iść do przodu to się cofa, wcale nie jest mi z tego powodu źle. Wręcz przeciwnie, bo wiem, że to wszystko po to żeby ostatecznie było nam lepiej.

Po za tym, w ostatnich dniach w naszej okolicy- a konkretnie w okolicy mojego okna- można było zaobserwować różne dziwne anomalie pogodowe jak na przykład- spadające z nieba stare meble...

Staramy się choć na chwilę  wychodzić z domu, nawet jeśli pogoda nie zawsze współpracuję. 
Przygotowujemy się że będzie coraz bardziej zimno. Seba zbiera liście, kasztany i żołędzie i w domu tworzy z nich różne arcydzieła.

Hania pierwsze urodziny spędzi jeszcze w naszej klitce, ale klitce też należy się tak piękne wspomnienie. 

Wracam brać się za pracę i życzę wszystkim, by napotykali na swojej drodze tak wspaniałych ludzi jakich ja spotkałam.
Zostawiam kilka zdjęć :) 




czwartek, 1 października 2015

Na poziomie- nominowani...




Nominacja od Na Poziomie zmotywowała mnie by w końcu stworzyć wpis, bo od jakiegoś czasu weny brak i tym samym brak wpisów... czas odkurzyć bloga ;)

Zabawa polega na tym że wybiera się 10 blogów (w moim przypadku mniej) i zadaje im pytania, a później one zapraszają kolejne osoby ... tak więc do dzieła!! 


1. Dlaczego zdecydowałaś/zdecydowałeś się blogować? Co skłoniło Cię do takiej decyzji?

Zależało mi głównie na tym żeby zmienić nastawienie do świata i utrwalić tą drogę w formie pisanej


2. Jakie jest Twoje hobby (poza blogowaniem, oczywiście

No i tutaj leży problem- brak mi hobby... mam tak zwany "słomiany zapał" do wszystkiego. Zabieram się do czegoś z ogromnymi emocjami, ale te emocję opadają dość szybko a wraz z nimi zainteresowanie


3. Jakiej rzeczy nie potrafiłabyś/potrafiłbyś zaakceptować u swojego dziecka?

Wytężam się, ale w danym momencie nie przychodzi mi do głowy nic, czego kategorycznie bym nie zaakceptowała.


4. Jak reagujesz, gdy ktoś lub coś wyprowadzi Cię z równowagi?

Jeśli jest to ktoś na kogo zdaniu mi zależy to zwykle wybucham... na szczęście malutko takich osób. Inni niech mówią co chcą


5. Podaj motto, którym kierujesz się w życiu.

Moje motto zmienia się jak i hobby hahaha


6. Proszę, opisz wakacje swojego życia. Czy już miały one miejsce?

Jedyne niezmienne marzenie od 11 roku życia... Australia! (Tam mogłabym zostać na stałe- mimo pająków :P)  Różowe jezioro Hillier, niebieskie mgły, Rafa Koralowa, Olbrzymie eukaliptusy!! Oj było by...

 
7. W co nie wierzysz?
W przypadki... 

8. Podaj dwie książki, które wywarły na Tobie ogromne wrażenie i które polecasz innym.

"Biała Masajka" i mój pierwszy poradnik "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały..."

9. Co uznajesz za podstawę szczęścia?

Akceptację siebie

10. Jak myślisz, skąd bierze się hejt w Internecie?

Chyba z nudów i chęci wyładowania... w sumie nie wiem- omijam toksyny.

 
11. Co w ostatnim czasie spowodowało w Tobie poczucie dumy i radości?
Pierwsze kroczki mojej Buły :)

Zapraszam CytryniankiByły sobie świnki trzy, Mamusia i Łobuziaki, Miszmasz Paczajki, Ona jedna a ich dwóch,  Anielove, Magnesik miło było by poczytać wasze odpowiedzi

Pytania

1 Czy miałaś kiedyś chęć zakończyć pisanie bloga? Jeśli tak, jaki był powód?
2 Jakie marzenie z dzieciństwa, najbardziej zapamiętałaś- Spełniło się?
3 Czy prowadzisz tylko jeden blog? Jeśli nie to jakie jeszcze?
4 Masz sprawdzony sposób na odreagowane w kryzysowej sytuacji?
5 Ulubiona książka z dzieciństwa, czy czytałaś ją swojemu dziecku/dzieciom?
6 Miejsce w którym byłaś najdalej od domu
7 Zdanie, które najczęściej kierujesz do swojego dziecka/dzieci
8 Najgorszą wadą człowieka jest według ciebie...?
9 Blog do którego najchętniej zaglądasz?
10 Posiadasz jakąś fobię?

poniedziałek, 14 września 2015

"Wystawa snów" - Bajki przy kominku

Po przeczytaniu wpisu na blogu u Były sobie świnki trzy postanowiłam przyłączyć się do zabawy w wymyślanie wierszyków i bajeczek dla dzieci.

Bardzo fajny pomysł! My lubimy fajne pomysły :P
We wrześniu tematem miesiąca jest: "CIEPŁO"


Nasz wierszyk mówi o tym jak ciepło jest potrzebne, i jak przez rezygnacje z ciepełka można popsuć sobie zabawę ;)


"WYSTAWA SNÓW"
Wystawa snów być miała z rana,
Jesienna Wróżka jest przygotowana!
I mały Elfik stoi w sieni przy drzwiach
-Mamo, mamo no chodźmy już tam!!
Ale co to?! Elfik bez butów i czapki.
Mama go prosi:

-Przebierz te klapki...   Zimno będzie, a wrócimy późno.
Lecz prosiła upartego Elfika na próżno.
-No dobrze, więc chodźmy- niech będzie jak chcesz.
Elfik już za progiem poczuł mroźny dreszcz.

Gdy do "Wystawy snów" w końcu dotarł
Zimne dłonie o siebie potarł,
cały już z zimna trząsł się okropnie.
-Och mamo, chyba zamarzły mi spodnie.
Wróćmy do domu, już nie wytrzymam!
I taki był dla nich wystawy snów finał,
choć występ dopiero co się zaczynał.

Elfik do domu dotarł zmarznięty.
Wskoczył pod kołdrę, by choć rozgrzać pięty.
Docenił jak ciepło potrzebne każdemu,
bez niego obejrzeć występu nie mógł.
-Dlaczego ja mamy nie posłuchałem,
pod sceną było by pewnie wspaniale...





















piątek, 11 września 2015

Iza Skabek dla dzieci

Pisałam ostatnio na funpage o książeczce, którą dostaliśmy na spotkaniu "Może nad Morze".
"Olo Biolog" autorstwa Izy Skabek (Tutaj ten wpis)

Sebastian bardzo ją polubił, zadawał pytania i po przeczytaniu długo jeszcze analizował ilustracje. Pomyślałam -WOW, w końcu ekscytuję się czymś innym niż LEGO!
Pokazałam mu na stronie internetowej pozostałe książeczki Pani Izy (można je znaleźć TUTAJ), wybrał sobie kilka i codziennie pytał, kiedy dojdą. Najbardziej nie mógł doczekać się tej o Gabie i baloniku.
Na szczęście ku zupełnemu zaskoczeniu książeczki przyszły "w oka mgnieniu". W czasie idealnym wręcz, bo pomogły zabić "chorobową" nudę. 











Mój syn był zachwycony każdą literką z książeczek "Alfabet Owocowo-warzywny", "Zooalfabet" i "Zooalfabet II".

Spodobał mu się wierszyk o literce "L" z "Alfabetu  Owocowo-warzywnego", stwierdził że MUSZĘ dać mu Len i na pewno gardło przestanie go boleć!!




Wierszyki są fajnie, po dziecięcemu zakręcone. Łatwo zostają w małych główkach, a obrazki przyciągają uwagę na dłużej.




Świetnym pomysłem jest również to, że niektóre literki nie mają narysowanych obrazków, a opisy zachęcają żeby dziecko zrobiło to samo.
Do literki "M" Seba wymyślił Mysz- ja miałam ją narysować, a on pokolorował i dorysował ogonek, wąsy, nosek i oczka.












"Gaba i balon" koniecznie musiała być przeczytana 2 razy pod rząd i przed spaniem też (w końcu tak bardzo na nią czekał). Przy pierwszej lekturze cierpliwie słuchał, za drugim razem komentarzy i pytań nie było końca... 

Nawet wieczorem "czytał" ją Hani, która uważnie słuchała braciszka. Matka oczywiście musiała przerwać, żeby zrobić focie... Ach, ta matka!!











W dodatku miałam przyjemność wymienić kilka wiadomości z Panią Izą- na prawdę od razu można zauważyć że jest bardzo pozytywną osobą, uprzejmą i życzliwą.

Na funpage (TUTAJ) Pani Izy można codziennie poczytać nowe, świetne wierszyki, często idealnie opisujące "problemy" dziecięce. Dołączone do nich ilustracje świetnie obrazują to co autorka chce nam przekazać.

No i coś o czym po prostu muszę wspomnieć- są niesamowicie tanie! Kosztują dosłownie grosze!! Można też kupić je w zestawach, lub z  kolorowanką gratis!



poniedziałek, 7 września 2015

Może nad Morze?- spotkanie blogujących mam w Koszalinie

Wciąż nie mogę uwierzyć, że to już minęło!
Tyle czasu się stresowałam i okazało się to zupełnie zbędne.

W momencie kiedy podjechałam na miejsce spotkania osiągnęłam chyba apogeum stresu związanego z moim chorym lękiem przed "wyjściem do ludzi"...
"O nie mój drogi, za długo mną rządziłeś!" pomyślałam, i strzepnęłam z siebie to okropne uczucie które kazało mi wracać do domu.

Już po przekroczeniu progu kawiarnio-restauracji "Park Caffe" emocje zaczęły się zmieniać- piękne, przytulne miejsce które zaprasza do siebie każdym centymetrem! Nie tego się spodziewałam... w sumie sama nie wiem jak to miało wyglądać w mojej głowie.

Dotarłam jako jedna z pierwszych, wzięłam sobie do serca "niespóźnienie się" i na początku stałyśmy jak przysłowiowe "truśki"  w kółeczku przebierając nogami, każda z nas była lekko zestresowana i unosiło się to w powietrzu.
Jednak im sala stawała się bardziej pełna, im więcej plakietek imiennych znikało ze stolika, tym atmosfera stawała się luźniejsza...


Pierwsze wspólne zdjęcie było w bardzo pomniejszonym składzie, ale bardzo cieszę się że je mam. Poznałam kobietki, których dzieła nie tak dawno chwaliłam na blogu nie będąc jeszcze świadomą, że niedługo poznamy się w realu. Teraz te rzeczy, które dla nas szyły nabrały dodatkowego znaczenia... w pewnym sensie to tchnęło w nie duszę.

Na początek czas umilił nam (niepowtarzalny) głos Agnieszki z MamaTime Coaching, mimo że strasznie stresuje mnie mówienie o sobie, lub poznawanie w ten sposób innych, to po wykładzie Agnieszki byłyśmy już tak otwarte że nie był to problem nawet dla mnie. Nie da się nie słuchać tego co ONA chcę przekazać!! Zachęciła nas do poznania się w formie ćwiczenia integracyjnego, okazało się bardzo fajne i tak się rozgadałyśmy że ciężko było nam skupić uwagę na kolejnej części spotkania. Spojrzałyśmy na siebie z innej perspektywy, łączyłyśmy osoby z zapamiętanymi faktami  i myślę, iż dzięki temu ćwiczeniu stałyśmy się dla siebie bardziej "prawdziwe".
Jakoś (z wielkim trudem) udało się nas uciszyć i dzięki Ani (blog- Mamusia i łobuziaki) poznaliśmy markę  Dizolve- listki do prania, świetny pomysł na czyste ubrania bez dźwigania kilogramów proszku, upychania go żeby ukryć przed dziećmi, a także bez alergii. 



W kolejnym etapie zostałyśmy "testerkami" kosmetyków  Plus dla Skóry mogłyśmy, dotknąć, poczytać składy, i użyć każdego interesującego nas produktu! Roksana (blog- Dzwoneczkowy Raj Mamy) zaprezentowała nam markę w bardzo profesjonalny sposób, odpowiadała na każde pytania i doradzała każdej zainteresowanej.



Następnie poznałyśmy Dietetyk Natalia Jasiakiewicz-Jeleń  omówiła z nami wybrane tematy, dowiedziałyśmy się faktów w wielu wątkach dotyczących diety dzieci. I mimo że nie miałyśmy dużo czasu, udało się rozproszyć kilka niepewności w jakże ważnej dla nas- mam- kwestii, czyli jak zdrowo odżywiać nasze pociechy (te małe i te większe)




No i żeby nie było- po wykładzie o diecie i zdrowym odżywianiu... czas na tort!!! A cieszył i oczy, i podniebienie! Na samo wspomnienie czuje niedosyt!
Architekci Tortów z Koszalina wykonali cudo z logiem naszego spotkania, któremu nie można było się oprzeć!























Wróciłam do domu po kilku godzinach, z uśmiechem na twarzy i wspaniałym doświadczeniem na koncie! Cieszę się, że przezwyciężyłam swój irracjonalny lęk i dołączyłam do kręgu tylu różnych charakterów i osobowości.
Mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie.

 Otrzymałyśmy masę upominków od znanych firm, między innymi "CzuCzu", Iza Skabek dla dzieciSoraya Bio oil. OillanUstronianka, BabyCap, Bubble Tea 7, myBra,Lukrecja - pierniki na każdą okazję



Sebastian ma nad łóżkiem upominek robiony przez Papier Nożyce- cudeńko!





A na Hanie czeka różowe, słodkie dzieło stworzone przez Mamusia i Łobuziaki pokazane w pełnej okazałości na zdjęciu 2 zdjęcia wyżej.


Wielkie całusy od ciotki dla naszego słodkiego rodzynka Hubercika!!




Szczególnie pragnę podziękować genialnym organizatorkom Magdzie (blog- Ona Jedna A Ich Dwóch) i Milenie (blog- Cytrynianki). Jesteście świetne! Gdyby nie WY, wciąż tkwiłabym w tym samym miejscu, a teraz mogłam ruszyć dalej i spojrzeć na świat z innej perspektywy! Mogłam poznać WAS, oraz inne wspaniałe kobiety, mamy, blogerki... i okazało się że mimo różnic wiele nas łączy.



Oczywiście nie napisałam wszystkiego o czym chciałabym napisać, ale byłby to "Nigdy nie kończący się wpis"...
Dziękuję raz jeszcze i ciesze się że poznałam dziewczyny wszystkie razem, i każdą z osobna!!

czwartek, 3 września 2015

NOP- nas to nie dotyczy!

Wtorek (25.08), rano:
Mam zdrowe szczęśliwe dziecko... przyjechaliśmy na szczepienie.
Popołudniu... coś jest nie tak. Buła jest marudna i "nieswoja"
Pod wieczór... szpital. Buła wymiotuję, jest osłabiona, przecież rano była zdrowa!!

Wbijanie wenflonu to był horror, wszędzie była krew- na podłodze, na jej ubranku, na moich butach. Przy pierwszej kroplówce spała, każda kolejna była mniej przyjemna.
Przyjęto nas na oddział przed północą, dostałam swoje krzesło do przenocowania przy Bułkowym łóżeczku... czy trzeba to komentować? Ja byłam tam tylko 2 noce, ale obok była dziewczyna która spędziła znacznie więcej czasu na tym nieszczęsnym krześle. Myślałam o tym jak ona funkcjonuje!!

Pierwszy obchód
Ja
-Zaczęło się kilka godzin po szczepieniu
"Doktór"
-Dam sobie rękę odciąć że to nie od szczepienia!! Na pewno  ma rota!

No dobra... skoro tak mówi, co ja mogę wiedzieć? Z resztą wyjdzie w badaniu czy to rota.

Ostatni obchód
Ja
-Są wyniki?
"Doktór" (ta sama)
-Są... nie ma rota. My nie zajmujemy się wpisywaniem NOP-ów musi pani iść do swojej przychodni.

A jednak, co teraz?!

NOP w książeczkę wpisany, ale co dalej?
Jak szczepić bezpiecznie?
Nie sądziłam że nas to spotka,  nikt nie powinien przez to przechodzić!
Na razie sprawa nie daje mi spokoju, szukam rozwiązań i informacji. Mam nadzieję, że podejmę dobre decyzje...


niedziela, 16 sierpnia 2015

BLW- czyli strach się bać!!

Długo zanim zaczęłyśmy rozszerzać dietę usłyszałam magiczne trzy litery w tym temacie- "BLW" (Bobas Lubi Wybór)...
Zwykła babska ciekawość popchnęła mnie w kierunku wujka Google. Poczytałam odrobinkę, zapoznałam się troszkę z doświadczeniami innych mam.

Oto pierwsze co przyszło mi do głowy:

- Przecież dziecko mi się zadławi przy pierwszym większym kawałku!
- Jedzenie rękoma?! BLEEE
- Czy te dzieci nauczą sie kiedyś jeść sztućcami?
- To mieszanie w głowie, najpierw jedzą na stoliku- zwykle bez talerza, rozwalają, brudzą... i jak później nauczyć je jeść kulturalnie przy stole?
- Marnowanie jedzenia i nic więcej.

Poczytałam więcej... zapoznałam się z przepisami i ze zdaniem bliskich mi mam forumkowych...

Oto co pomyślałam kiedy przyszedł czas rozszerzania diety: 


-dlaczego mam bronić mojemu dziecku nauki radzenia sobie z kawałkami jedzenia? Prędzej czy później i tak będę musiała się z tym zmierzyć.
-dlaczego nie pozwalać jej zapoznać się z jedzeniem tak jak dzieci potrafią najlepiej- poprzez dotyk
-dlaczego nie pozwolić jej rozwijać się w swoim tempie, nie musi od razu jeść łyżeczką. Przy podawaniu "papek" też rodzic trzyma łyżeczkę a nie dziecko. Skąd wiem że sama nie nauczy się tego szybciej niż bym jej pozwoliła karmiąc ją?
-dlaczego UCZYĆ jeść kulturalnie? Przecież BLW polega na jedzeniu WSPÓLNYCH posiłków, a jak nam wiadomo dzieci biorą z nas przykład- wystarczy pokazać kulturę swoim zachowaniem przy stole
-dlaczego jedzenie ma się marnować? Są różne ceraty kupione za grosze, wystarczy żeby były czyste i podłożone pod krzesełko do karmienia

Minęło nam już kilka tygodni stosowania BLW
Co myślę teraz:

- Okazało się, że moja córka pięknie radzi sobie z każdym kawałkiem. Nie raz włos się jeżył na głowie, ale wystarczy pozwolić dziecku spróbować i nie wpadać w panikę (przy okazji na bieżąco przypominam sobie pierwszą pomoc w razie "W") Swoją drogą łatwiej zadławić się małym kawałkiem niż dużym ;)
- Moje dziecko poznaje konsystencję rękoma, potrafi bez problemu trafić do buzi, Poprzez BLW Hania rozwija zmysły
- Moja córka ma 10 miesięcy, jakimś cudem wie po co są sztućce i potrafi jeść łyżeczką! My nie jemy rękoma, a ona nas obserwuję, niczego jej nie uczyłam.
-Za każdym razem poznaje jedzenie, odłamuję kawałki, jeśli jest za duży wypluwa i odgryza mniejszy. Ma kontrolę!
- Może sama wybierać, na co najpierw ma chęć. Nie dostaje wszystkiego zmiksowanego "w jeden smak".

Nawet bałagan przy jedzeniu coraz mniejszy :D Zdecydowana większość trafia do brzuszka.
Wspomnę jeszcze o tym że przepisy są zdrowe i pyszne. Bez kilogramów soli i cukru, a mimo to znajdziemy tam same pychotki!
To że nie skreśliłam "BLW" było jedną z moich najlepszych decyzji, żałuję że przy Sebie nie miałam pojęcia o tej metodzie. Jeśli się wahacie (tak jak ja się wahałam) dajcie sobie i swojemu dziecku szansę... może i wy się przekonacie.

Ten wpis to nasze doświadczenia, nie wiem czy wszyscy mają takie same. Każde dziecko jest inne! JA uważam że to genialna metoda poznawania smaków, kolorów, konsystencji. Do niczego dziecka nie zmuszamy- to ono decyduję ile chcę zjeść i co chce zjeść. Musimy tylko zaufać, nie wciskać na siłę... 










niedziela, 9 sierpnia 2015

Przygotowania

Mimo że wakacje "wczoraj" się zaczęły to już zaraz się kończą!!!
Mamy jedynie plecak do szkoły jak na razie.  Co prawda z pełnym wyposażeniem,  ale bez książek...  A to najważniejsze jak by nie patrzeć.
Jutro wybiorę się po spis i czas zacząć działać.
Plecaczek wybraliśmy już dawno, poleciła go znajoma- z Rossmana firmy Endo.  Jest na tyle duży ze zmieszczą się ćwiczenia i na tyle lekki żeby nie obciążać zbytnio plecków.

Do urodzin Bastka zostało ledwie kilka dni. Trzeba jutro jechać zapytać o prezent. Chciałabym żeby dojechał w dzień urodzin z rana,  ale to zależy od transportu nie ode mnie.  Ciekawe czy się ucieszy mój pięciolatek...
Teraz zabieram się za piniate, żeby jakaś rozrywka była, bo wielkiej imprezy nie będzie niestety

Upały osłabiają okropnie...  nie ma chęci na nic.  Dziś byliśmy nad morzem chwilę pomoczyć kopytka troszkę,  a jutro ściągamy szwy mam nadzieję.  Wszyscy mamy ich już dosyć,  I z chęcią pożegnamy je na zawsze

Stworzyłam krótką listę spraw na nadchodzący tydzień  (super sprawa):
* spis książek
* prezent
* tort
* piniata
* skompletować wyprawkę do szkoły

wtorek, 28 lipca 2015

Gdy cierpi dziecko...

... matka chciałaby zabrać jego ból na siebie. Dziś tak właśnie czułam-
Kiedy babcia wpadła ze Starszaczkiem na rękach do pokoju, kiedy usłyszałam jak krzyczy z bólu, zobaczyłam dziurę w jego kolanie... nie mogłam przestać myśleć o niczym innym, niż o tym żeby zdjąć z niego ból

Jako matka na prawdę często czuję się bezsilna w chwilach kiedy w grę wchodzi ból, czy choróbsko, czyli w chwilach kiedy najbardziej chciałabym mieć jakieś magiczne moce

Jadąc do szpitala, chciałam szybko oddać go w ręce kogoś kto zrobi to czego ja nie mogę- sprawi że przestanie go tak bardzo boleć, że się uspokoi. Jakże byłam zawiedziona że przekraczając próg szpitalnych drzwi jego ból nie zniknął w zaczarowany sposób. Dopiero tam przeżyliśmy piekło.
Znieczulenie, igła... szycie... przecież on nawet włosów nie da obciąć bo mówi że go to boli!!!
Musiałam trzymać go ja i 3 lekarki. W poniedziałek zdjęcie szwów- kolejny horror!

No i zalecenie- niech jak najmniej chodzi bo to szwy na kolanie! JAK?! Jak mam wyperswadować w pięciolatku chęć latania?

No dobra, czasami jakieś gry na podłodze, klocki, robienie coś z tektury itp... ale utrzymać go do zdjęcia szwów... będzie ciężko :(


Macie jakieś pomysły na zabawy "siedzące"??? 


poniedziałek, 20 lipca 2015

Puk, puk... matki nie ma...





Tłumaczę się jak uczniak ;) 
Matka ostatnio jest bardzo zajęta pracami domowymi, mam o wiele za mało czasu dla swoich własnych dzieci :( 
Niech to wszystko się już skończy, ten chaos wokół okrutnie mnie rozstraja.
Dziś nie wytrzymałam- zostawiłam cały ten syf który został po układaniu paneli i po prostu wzięłam dzieci na długi spacer.
Ulżyło mi troszkę, aczkolwiek syfu nie ubyło przez to że poprawił mi się lekko humor.
Odkryłam, że moje dzieci wiedzą kiedy potrzebuję chwili full concentation  i wtedy stają się bardzo zaborcze. Mało brakowało a kładłabym panele z Hanią na plecach i Sebą przyczepionym do nogi... Oznajmiam więc, że Babcia to najlepsza inwestycja hihi 
Hania bardzo intensywnie wstaje, raczkuję, skacze i "głupczy". Całe kolanka ma w siniakach :( Nie wiem jak pomóc jej tego uniknąć... 
Teraz wykorzystałam chwilę odpoczynku żeby coś naskrobać, i wracam do sprzątania.