sobota, 30 maja 2015

MwMK

9 rano... pogoda za oknem BLLEE... Pierwsza myśl- Nie jedziemy na ten Festyn, w taką pogodę nie będę ciągała małpiątek świeżo po leczeniu...
10 rano.... oooo coś jak by słoneczko widać, może jednak pojedziemy pokibicować "naszym" Mamuśkom
10:40 Dobra zbieramy się i jedziemy



Wchodzę na plac z histerią w oczach  i myślę (być może głośno... nie wiem)  "Jak ja mam je znaleźć w tym w tym tłumie ?"
Wystarczyła chwila żeby dojrzeć  miejsce w którym jest najwięcej ludzi, nasze Mamuśki królowały zdecydowanie w całym tym zbiorowisku!!
Wspaniałe zgranie i przepyszne widoki, mam nadzieję że Stowarzyszenie Mamy w Mieście Koszalin zdobędzie rozgłos- i będzie on w pełni zasłużony!!

Sebastian biegał po fontannach, nawet ręce w nich mył...
Zajadał pierwszy raz w życiu watę cukrową
A Hania zakochała sie w baloniku, swoją drogą zauważyłam że bardzo lubi kolor zielony
Starszak bardzo się na mnie obraził w aucie bo on chciał mieć pomalowaną buzie.. "na tęczowo"...
Szkoda że ocknął się dopiero w aucie

Czekamy na ogólną relację i trzymamy kciuki







piątek, 29 maja 2015

Małpi spacer... (foto relacja)

Hanoczka już wreszcie lepiej się czuję, więc matka po obiadku wyczołgała się z domu zawijając swoje małpiątka na spacerek.Sebek jak zawsze na początku przeciwny (bo on wolałby gdzieś jechać autem) w drodze powrotnej mruczał że nie chce wracać... Niezdecydowane dziecko
Pogoda ładna chociaż słońca brakuje bo się schowało gdzieś za chmurkami
Takie widoczki na nas czekały 





Mniejsze małpiątko poznało dziś z bliska trawę i rzepak nawet próbowała zapoznać się z rzepakiem metodą BLW ale matka zdążyła zareagować, zanim żółty kwiatek trafił do dziobaka- w którym są już "prawie" 2 zęby :-D Nie żebym się chwaliła hihi drugiego co prawda ledwie odrobina- ALE JEST!










Starsze małpiątko zaś poszło na spacer ze swoją psiapsiółką- modeliną.  Wcześniej wymieszał ze sobą wszystkie kolory i wyszło coś jakby zgniły szpinak :-P (stąd kolor jego paznokci) 
Kazał mi robić sobie milion zdjęć... z trawą, z drzewem, z krzakiem, z kwiatkiem, w rzepaku, w rowie itp... itd... 
Dlatego dziś zasypałam was zdjęciami- A co!









czwartek, 28 maja 2015

Mocy przybywaj...

O tak przydało by sie odrobinę powera... ma ktoś na zbyciu?
Hania wciąż na antybiotyku, choć ja i Seba już zdrowi.
A wczoraj wyszedł nam ząbek!!! To jest najpiękniejszy ząbek na świecie!
Matka już się pochwaliła prawie wszystkim znajomym :D
Na wczorajszej kontroli u naszej pediatry dowiedziałyśmy się że "zaraz" będzie następny bo już prześwituję wręcz. No i to może być powód przeciągającej się choroby- dodatkowo osłabiony organizm.
Mam nadzieję że teraz już wszystko się ustabilizuję 


Moja Lala ma chyba jakiś skok rozwojowy- nauczyła się robić "papa" i "kosi- kosi" w dodatku bardzo ładnie i stabilnie siedzi, choć żeby usiąść łapie się za to co się napatoczy, bo sama jeszcze się nie podnosi do siadu 
Stała się bardzo mobilna, przemieszcza się w niesamowite sposoby. Czasami nie mam pojęcia jak ona to robi... 
Każda nowo nabyta umiejętność moich dzieci powoduję dumę i radość :D 
Bardzo się cieszę, że mam takie bystre dzieciaki, które świetnie się rozwijają.



Seba przechodzi zaś okres buntu- nie chcę robić nic... Udaje mi się jedynie namówić go na jakieś ćwiczenia krótkie np. szlaczki, czy kolorowanie. Nasze miasto kartonowe musi poczekać na powrót motywacji tworzyciela.

Pojutrze zaś wybieramy się z mamami w Mieście Koszalin na Festiwal Organizacji Pozarządowych pokazać ile nas jest, bo w kupie siła!!  :)
Jutro pieczemy ciacho co by nie ruszyć z pustą ręką 
Mam nadzieję że Sebie do tego czasu przejdzie ten bunt, bo w innym przypadku szybciej się stamtąd zwiniemy niż się pojawimy :-P

Tutaj mały buntownik z kuzynką Kingą


niedziela, 24 maja 2015

Miała matka syna...

...no miała, miała- ale w sobotę pojechał i została z córką sama... A syn zapytany po powrocie czy tęsknił, odpowiedział krótko, zwięźle i dobitnie "NIE" i poszedł sobie zostawiając matkę tkwiąca w osłupieniu. 
Tiiiiaaa i to by było na tyle z powitalnych buziaków i przytulanek po nocy spędzonej u cioci Agniechy. 

Nie dość że pojechał ze zbyt wielkim, według mnie, entuzjazmem to wrócił zupełnie nie stęskniony. Ciotka obiecała w piątek,że w sobotę przyjedzie po pracy i zabierze go do siebie na noc, więc jak tylko ciotka wpadła na "popracową" kawę, tak Seba stał pod autem ze swoim fotelikiem i przebierał nogami. Żeby nie było że mój Starszak cieszy się tak strasznie na pobyt u ciotki, wyjaśniam że ciągnęło go do ośmioletniej kuzynki Kini. 
Szczerze to miałam odrobinkę nadziei że ktoś zadzwoni do mnie w nocy z informacją że Sebuś płaczę bo tęskni za mamusią... ale nikt nie zadzwonił a Sebuś nie tęsknił... I to by było na tyle z moich matczynych nadziei 

Po powrocie pierworodnego dorwaliśmy farbki i kartony i porobiliśmy kilka rzeczy, no i 2 domki jutro coś innego bo Sebuś chce zrobić MIASTO kartonowe... Przynajmniej mamy zajęcie na co najmniej tydzień. Dobrze że mam mnóstwo kartonów jak zawsze (tylko gdzie ja to jego miasto postawię na tych naszych 4x4m )
(A ta niebieska błyskawica na bloku to rynna, ale na pewno każdy to wiedział od razu)



Tymczasem kawałek Sebusiowej ziemi uprawnej nabiera kolorów, warzywka rosną wprawiając moje dziecię w wielką dumę i dobry nastrój powodujący słowotok "ochowo-achowy"


Hania zaś wczoraj pierwszy raz dostała ugotowaną przez zdolną matkę zupkę- buraczkową :-P Zupka ta córci bardzo smakowała, za pewne przede wszystkim dla tego, że z racji dwóch głównych składników (marchwi i buraka) była słodka.
Muszę się dowiedzieć jak długo mogę taką zupkę przechowywać w lodówce, bo nie wiem czy dziś jeszcze mogę jej podać to co zostało...
Teraz idę robić omleciki z truskawkami ;-)

A potem czas na drugą niedzielną część i zapowiadam wszem i wobec że będzie to ta LENIWA część.

Tutaj zalążek naszego miasta, a w roli głównej tej scenerii "Głodzilla pełzająca"

piątek, 22 maja 2015

Czas-stop... matka piszę blog!!

Zauważyłam że od kiedy zaczęłam pisać, częściej się  zatrzymuje.
 Staram się bardziej  zapamiętać fajne chwilę żeby móc je opisać.

Robimy coś i myślę
-O to jest super,  chcę o tym napisać i robić to częściej!
 Kiedy uda nam się coś stworzyć to nie zaczynam od razu czegoś innego tylko staje chwilowo, na przykład po to żeby  zrobić zdjęcie,  żeby pomyśleć jak to opisać.
Często w ciągu dnia wracam myślami do spędzonych wspólnie chwil.
Nie spodziewałam się że  pisanie bloga tak wpłynie  na moją codzienność.
Podoba mi się to!
Chcę robić tak dalej!
-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-


 Poniżej nasze widoczki spacerkowe 




Tymczasem choróbsko nas opuszcza!! YUPI! 
Nie wracaj potworze!!
Dziś już zaliczyliśmy pierwszy wspólny spacerek od co najmniej tygodnia, co prawda nie za długi ale zawsze to już coś. 
Przy okazji zauważyłam jak przez te kilka dni zmieniło się nasze otoczenie!! Rzepak jest ogromny już! Wszędzie żółto! Kasztany ozdobione kwiatami- uwielbiam ! Ależ ten czas leci... już "zaraz" lato... 



A matka upiekła babeczki marchewkowe, pyszka są! Po raz pierwszy w swoim życiu użyłam mąki orkiszowej :-P Człowiek sie uczy przez całe życie jednak (bardzo dużo ostatnio tych "pierwszych razów") 




Oto kilka prac które powstały przez ten czas spędzony w domku Sebusiowymi łapkami, jest ich tylko kilka bo reszta nie obfotografowana. Muszę się w końcu wziąć za to wszystko 










środa, 20 maja 2015

A-psikowo... nasz domowy szpital

U nas katar, kaszel i gorączka...Starszak przyniósł- poczęstował matkę i matka przekazała dalej (choć bardzo nie chciała) tak więc Hania dołączyła dziś do antybiotykożerców...
Oczywiście Młody zachorował pierwszy prawie tydzień temu  i wymigał się od antybiotyku ale nam już się nie udało. Tak że wchodząc do naszej klitki trzeba by założyć maski i skafandry żeby nie zyskać wirusków w promocji 
Wciąż wietrzymy pokój i nie przegrzewamy  ale przy takiej ilości bakterii na raz, trudno jest wejść do nas i wyjść "na czysto"

Mimo to nie poddajemy się rutynie i staramy się upiększać nasze dni między pociąganiem nosami, kichaniem i bólem głowy. 
Tworzymy, malujemy, wycinamy, lepimy 
Będziemy inspirować jak tylko matka porobi zdjęcia ;-)
No trzeba się chwalić!
Byliśmy również odwiedzić ogródek!!
O jak pięknie puszczają Sebusiowe warzywka! 
Wszyscy, których tylko spotyka zapoznają się z dokładnym opisem co, gdzie i jak rośnie 
"Moja rzodkiewka ma takie zielone listki jak serduszka, wiesz Babciu?!"
 "A czy ty wiesz że moja rzeżucha to ma listki jak łezki" 

Haniutce dotarł smoczek do owocków- bardzo trafiony zakup, oraz butelko-łyżka :-P również nam przypasowała. 
Zakupy z alliexspress oczywiście (kolejne matczyne uzależnienie) i jeśli chcecie zacząć tam kupować to zastanówcie się kilka razy, bo bardzo łatwo uzależnia!!
Mam nadzieje znaleźć czas wieczorkiem żeby podzielić się arcydziełami i zachęcić do wspólnych zabaw z dziećmi :-) 

Ps. Muszę się pochwalić Hania waży prawie 8 kilo :) dziś w przychodni była dziewczynka ponad 2 miesiące starsza z podobną wagą urodzeniową a Haniutek wyglądała przy niej jak olbrzymek- moja duża dziewczynka!! 





czwartek, 14 maja 2015

Bo ssanie piersi przyczynia się do wad wymowy...

...oczywiście jak dla mnie jest to bzdurą. W jaki sposób coś tak naturalnego może szkodzić, przecież piersi zostały stworzone po to żeby karmić nimi dzieci- dlatego leci z nich właśnie mleczko.
Jednak wczoraj moja znajoma poruszyła dość kontrowersyjny temat który tknął moje matczyne ego. Mianowicie uznała że karmienie piersią może szkodzić na aparat mowy i że twierdzą tak prawie wszyscy logopedzi...

Niemal od razu zaczęłam przeszukiwać internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na ten temat.
Moim zdaniem informacje tego typu są przekazywane na konferencjach dla lekarzy-specjalistów, które sponsorowane są przez firmy produkujące mleko w proszku of course...

Poruszony był temat pracy mięśni w trakcie ssania- że dziecko tylko podczas żucia ćwiczy mięśnie odpowiadające za aparat mowy- to oczywiście również bzdura, dziecko ssąc pierś pobudza do pracy około 50 mięśni w tym języka i policzków! (w późniejszym wieku żucie jest bardzo ważne) DO POCZYTANIA

Do około 18 miesiąca życia ssanie piersi jest najlepszym ćwiczeniem, które ma za zadanie przygotować dziecko do mowy, gryzienia, żucia...

Nie mówimy tutaj o ssaniu mleka z butelki, czy o ssaniu smoka- to są główne przyczyny wad wymowy, ale nie jedyne.
Jest ich wiele:

*problemy ze słuchem
*złe ułożenie zgryzu (ssanie butli, smoka również się do tego przyczynia- ale nie ssanie piersi)
*krzywa przegroda nosowa


" Duża część wad wymowy wynika wprost z nieprawidłowych nawyków w początkowych fazach rozwoju podczas jedzenia i picia. Podczas karmienia dziecko powinno samo aktywizować mięśnie języka, policzków czy mięsień okrężny warg, co spowoduje prawidłowy rozwój zatok szczękowych i żuchwy. Dlatego tak ważne jest karmienie w sposób naturalny."
(źródło, oraz inne informacje o wadach wymowy znajdziecie TUTAJ)

Dziś mieliśmy ze starszakiem wizytę u naszej pediatry i oczywiście wykorzystałam okazję by zapytać ją o zdanie. Podziela moje zdanie w 100 %
Sutek układa się zupełnie inaczej w buzi dziecka niż smoczki- poleciła mi żebym poszukała na internecie przekroju buzi podczas ssania piersi przez dziecko (już to kiedyś widziałam). Oglądając ten przekrój można zauważyć że sutek trzymany jest głównie językiem i nie powoduję nacisku na szczękę dziecka bo sutek jest miękki i język może dosięgnąć prawie samego  podniebienia. 
Tak więc moim zdaniem- i nie tylko moim- ssanie piersi nie powoduje problemów z poprawną mową.  
A co wy o tym sądzicie?  

Tutaj też artykuł 




wtorek, 12 maja 2015

ząbki, ząbeczki... czyli ząbkowanie

O tak... ten okres trwa już dość długo, a zębolków u Hani jak nie było tak nie ma... zupełnie by mi to nie przeszkadzało gdyby nie popuchnięte dziąsełka i widok męczącego się maluszka.
Tymczasem, próbujemy sobie radzić w jak najbardziej naturalne sposoby.

Podzielimy się nimi, może komuś się przydadzą

Nie mam zamiaru pisać że nie posiadam "na stanie" żelu przeciwbólowego o znanej zapewne nazwie.
Oczywiście już po 2-3 razach przekonałam się że wcale nie pomaga a tylko wywołuje u mnie poczucie winy, że podaje coś o wątpliwym działaniu- leży już nie ruszany. W dodatku głośno ostatnio o możliwym niepożądanym działaniu jednego ze składników takich żeli- Lidokainy, więcej na ten temat można poczytać TUTAJ

Ale są sposoby- zdrowe i naturalne sposoby, które choć na chwilkę przynoszą widoczną ulgę :D
Schłodzone gryzaki w postaci surowych, czystych, lub (zależy od rodzaju) "wyparzonych" warzywek i owoców, niektóre lepiej podać obrane inne ze skórką. Nada się każdy spełniający odpowiednie kryteria:

-musi być dość twardy, żeby dziecko mogło skrobać po nim dziąsłami
-nie może się ułamać zbyt łatwo, żeby nie doszło do zakrztuszenia 
-musi dać się łatwo trzymać i obracać
-i być oczywiście odpowiednie smakowo (każde dziecko ma inny gust hihi)

W naszym przypadku sprawdzają się najlepiej marchew, szparagi (dość gruby) czy jabłko. Można podać w rączki również korzeń pietruszki, por i wiele wiele innych
Obieram, obkrajam, myję, wkładam do lodówki lub zamrażarki- w zależności od tego ile mam czasu ;-) i daje w rączkę. Gryzaczek taki jest poznawany z każdej strony w każdy  możliwy sposób.

Ząbkowanie to naturalny etap więc może tak samo naturalnie trzeba do niego podchodzić? 
Oczywiście mówimy tutaj o delikatnych objawach, bez gorączki i innych problemów zdrowotnych przy których trzeba podać lek, czy udać się do specjalisty.


Oczywiście nie zostawiamy dziecka z tego typu gryzaczkiem bez opieki osoby dorosłej!




Tik-Tak...

Matka od poniedziałku zaczęła z Sebą siać na ogródku. Był zachwycony!!
Dziś ledwie z przedszkola wrócił i już wołał "Mamo chodź zobaczymy czy nam warzywka urosły!!"
Udało się jakoś wytłumaczyć, że musi to troszkę potrwać. 
Podlał więc je tylko i poszliśmy (chwilę po podlewaniu zaczął padać deszcz ale to mankament :-P ) 
Oczywiście ścieżka zaznaczona i pilnuję żeby na posiane nie depnąć, tak ze mały sukcesik jest :-D






Mój przedszkolak dość często przynosi z tej naszej placówki nie swoje łyżeczki, tak więc matka wymyśliła że oznaczymy ją tak ze nikt tego oznaczenia nie przegapi... w ruch poszła modelina. 
Zainspirowana dawnym pomysłem znajomej (Myszko ;-) ) postanowiłam ozdobić ją w niemożliwy do przeoczenia sposób. 
Seba w tym czasie ozdabiał swój "domowy" widelec i oczywiście musiał go od razu po utwardzeniu i umyciu wypróbować.
Powstał przy okazji ślimak i glizda ale byli niefotogeniczni  haha
Polecam taką zabawę!!
Na jutro planujemy tworzenie toru dla aut z kartonów, na pewno wpadniemy się pochwalić 





niedziela, 10 maja 2015

Kreatywna niedziela

Mimo, że najmłodszy członek naszej rodzinki dziś marudny to nie poddaliśmy się stresowi :-P 
Babcia Basia dziś skończyła robić słynny miodek z mniszka... a jaki zapach rozszedł się na cały dom, aż ślinka napływa!! (TUTAJ  znajdziecie przepis)
Tak więc matka po porannym surfingu  u wujka Google znalazła przepisik (TUTAJ) na ciacha miodowe i po raz drugi w życiu postanowiła coś upiec (pierwszy raz ciastkom trzeba było pomóc zejść z blachy skrobaniem ostrym narzędziem) 
Tym razem oznajmiłam oficjalnie że jeśli tak proste ciastka mi nie wyjdą to nigdy więcej nie zabiorę się do pieczenia niczego... Wyszły... teraz już wymówki brak.
Polecam zapoznać się z przepisem i do dzieła! 

Seba miał radochę przy wycinaniu wzorów, a tą końcówkę ciasta które nie zmieściło się na blaszce używa jako plastelinę... no comment...
Tak więc ciacha pojedzone a resztę niedzieli wykorzystaliśmy na wycinanie, klejenie i inne brudzenie rąk ;-)