wtorek, 28 kwietnia 2015

Wierszyki, bajeczki, baśnie...

Kiedy Sebastian się urodził i pierwszy raz postanowiłam mu poczytać wydało mi się to głupie- przecież i tak nic nie rozumie.
Kiedy Sebastian miał kilka miesięcy postanowiłam spróbować po raz kolejny, ale interesowało go tylko lizanie książki.
Kiedy Sebastian miał rok spróbowaliśmy ponownie, jednak miał chęć tylko wyrywać kartki
Kiedy Sebastian poszedł do przedszkola słowo "bajka" kojarzyło mu się już tylko z komputerem 

Dziś wiem że popełniłam ogromny błąd, jak brałam książkę i zaczynałam czytać, zamykał mi ją i prosił o PRAWDZIWĄ bajkę

Później zaszłam w ciążę- zaczęłam czytać już do brzuszka. Nie zmuszałam syna żeby siadał obok mnie i słuchał. Co wieczór jednak coraz bardziej nastawiał ucha, siadał coraz bliżej i stopniowo odsuwał inne zajęcia przysłuchując się :-D 

Jaka matka była dumna kiedy pierwszy raz usiadł na kolanach (zasłaniając mi pół książki) i po prostu słuchał!! Kolejnego dnia zadawał tez pytania!! Następnego prosił o jeszcze jedną bajkę- czytaną!

Dziś czytanie jest naszym wieczornym rytuałem- czasami nawet w dzień Bastek przyniesie książkę żeby poczytać. Hania ma już piękne ilustrowane książeczki dla najmłodszych i wyraźnie relaksuję się kiedy czytamy- choć też jest teraz na etapie lizania ;-)

Drogie mamusie czytajcie swoim pociechom już od maleńkości- nawet jeśli nie wydają się tym zainteresowane. To są WASZE chwilę... Nie straćcie ich!

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

słoiczek kontra warzywa ze sklepu




Głośno jest ostatnio o ekologicznej żywności. O tym że po zakupie jabłka ze sklepu nie wystarczy go umyć i obrać... Trzeba pozbyć się wszystkich pestycydów i innych trudnych słówek powiązanych z toksycznymi chemikaliami. 
Jak to zrobić? No kurcze- ekstra prosta sprawa!

Najpierw należy wypłukać żywność w wodzie o odczynie kwaśnym – wystarczy dodać do niej ocet . W takim roztworze owoce i warzywa trzymamy przez około 3 do 5 minut. Pomoże nam to pozbyć się z nich bakterii. 
Później wyjmujemy je i przygotowujemy wodę o odczynie zasadowym (na litr wody dajmy łyżkę sody oczyszczonej). 
Płuczemy przez około 3 minuty. Ostatnią czynnością jest staranne opłukanie warzyw i owoców czystą wodą z kranu... i tak za każdym razem ;-)

Opcją drugą jest wydanie fortuny na żywność mega-ekologiczną, której ekologiczność nie raz jest wątpliwa.
No oczywiście możemy zasadzić jabłoń, gruszę itp- to chyba najpewniejsze rozwiązanie ;-) 

Jednak najczęściej kupujemy owoce po prostu w hipermarketach...

Można też podać niemowlęciu słoiczek, ale przecież to złe- tak twierdzi wiele mamuś. 

Co jest gorsze podanie owocu wątpliwego pochodzenia, czy słoiczek (oczywiście o mądrym składzie)? Ja osobiście uważam że wolałabym w środku zimy wybrać słoiczek niż czerwoniutkie, dorodne jabłuszko ze sklepu, a wy?

Kolejny temat to mrożonki- Czy lepiej wybrać w sezonie "niebrokułowym" świeżutki brokuł z Tesco, czy mrożonego brokuła? Ja wybrałabym mrożonkę bo nie wiem co zrobiono żeby ten świeży brokuł pozostał świeży na tak długo. Mrożonka od razu ląduję w woreczku i w zamrażarce- tak bynajmniej być powinno. Ale oczywiście jeśli nie przyniesiemy ze swojego ogrodu to możemy tylko zgadywać jaką drogę pokonały kupione produkty spożywcze nim dotarły do naszej kuchni. 



100 pytań do...

Matczyne oczyska cieszyły się dziś cudnymi widokami :-) Ze względu na to że starszaczek wstał dziś w zniewalającym nastroju to reszta naszej mini rodzinki również miała prawo mieć dobry dzień (nie wiedzieć czemu jedno jest z drugim powiązane ;-) )
Tak więc zaraz po powrocie z przedszkola zajmował się z wielkim uczuciem swoją siostrzyczką. Okrywał ją kołdrą mimo że nie było takiej potrzeby. Kazał położyć u siebie na łóżku i pilnował żeby nie złapała żadnego z rozsypanych klocków- nie dlatego że nie chciał się podzielić tylko „żebyś się Haniu nie zakrztusiła „
Zastanawia mnie więc jak długo to może potrwać? Co zrobić żeby ich więź się rozwijała mimo różnicy wieku? Czy da się zauważyć kiedy matka powinna interweniować unikając rozpadu tej cieniutkiej (jak na razie) więzi?
Przecież kiedy Hania będzie miała cztery latka Seba będzie już ośmiolatkiem!! Jak mogą mieć wspólne zainteresowania?! Jak sprawić by nie zaczęli „żreć się” jak przysłowiowy pies z kotem? Czy w ogóle da się tego uniknąć? Niedługo Hanka będzie zabierać bratu zabawki, a on z tych nie lubiących się dzielić... Czy powinnam ich uczyć że wszystkie zabawki są wspólne czy właśnie lepiej nie?

Ma ktoś może jakieś pomysły?
(Hania jeszcze nie siedzi, akurat udało jej się podnieść jak robiłam zdjęcie- Seba był tym wyczynem zachwycony!  :D)




niedziela, 26 kwietnia 2015

Bidon niekapek Canpol Babies z serii Piraci

Pisałam już jakiś czas temu, że Sebastian upatrzył sobie kubeczek- jedyny, konkretny i żadnego innego nie chcę- koniec, kropka... kupiłam mu go oczywiście. Jestem bardzo zadowolona i mój Starszaczek również. 

Dość często mam styczność z produktami tej firmy i uważam że godna jest polecenia
Zapłaciłam za niego coś około 16 zł i to była bardzo udana inwestycja

Kubeczek sprawdził się już w wielu sytuacjach, i miejscach. 
Nic się z niego nie wylewa, nawet jak Seba zapomni nakrywki którą wieczne gubi (na zdjęciach jej nie ma bo nie mogłam jej znaleźć) to nic nie jest zmoczone nawet bez niej.

Rurka wewnątrz jest długa i sięga prawie samego dna i w dodatku jest miękka wiec nawet w trakcie zabawy wiem że nie  zrobi sobie nią krzywdy- a takie zdolności ma.
Dlatego można go polecić nawet o wiele mniejszym brzdącom, ich delikatne dziąsła  są w pełni bezpieczne przy tak mięciutkiej rurce.

Można go zaczepić do kieszonki, plecaczka, paska, żeby był pod ręką.
Idealny w domu, na podwórzu i do przedszkola. 

Wiele w naszym przypadku ułatwia to, że można go używać w mikrofali

Seba się z nim nie rozstaje, wszystkie inne poszły w kąt i przestał w końcu męczyć Hani butelki :-P


Zalety:
*pojemny
*długa rurka, praktycznie nic nie zostaje na dnie
*miękki, bezpieczny ustnik
*nic się z niego nie wyleje nawet w ekstremalnych warunkach
*można go przyczepić do paska
*ma śliczną grafikę


POLECAMY!!



Wyrażam chęć uczestnictwa w blogosferze, do czego zachęcam również innych, więcej informacji pod tym linkiem TUTAJ 



Wiosna- ach to ty...

Matka postarała się żeby weekend minął nam tak jak za oknem- słonecznie i wiosennie, a przede wszystkim po za domem. Dzieci kradły każdy promyk słońca i... chyba też załapały się na darmowe pyłki przy okazji, bo katar po pas. Ach wiosno, wiosno....
Bastian co roku się smarka, ale że Hanka też taka wersja promocyjna to się nie spodziewałam.
No ale mniejsza z tym, ważne że piękna pogoda wykorzystana w 100%

Oczywiście żeby matce nie było zbyt nudno i łatwo znalazła sobie kolejne postanowienie- mój synek powinien mniej przebywać przed telewizorem i komputerem, booooo w trakcie zabawy zamiast mówić np. "Cześć samochodziku, jak się miewasz?" powiada "Polskie słowa w usta aktorów włożyli..." lub "W wersji polskiej wystąpili... - koniec" a ostatnio stwierdził że złamał nogę i mam go zawieźć do doktora House'a  (nie mam pojęcie skąd to wziął :-P )  Myślę że to wystarczający powód, prawda?

Z nowości to moje młodsze dziecię poznało smak gotowanego brokułka w formie BLW, bardzo ładnie sobie poradziła, więc matkę tak duma rozpierała, że zawaliła fb milionem zdjęć upaćkanego berbecia, który brokuła ma nawet w oczach i nosie- mam nadzieję że mnie kiedyś nie zlinczują za te zdjęcia jak będą starsi.

Jutro początek kolejnego wspaniałego tygodnia- bardziej wspaniałego niż poprzedni bo Seba wraca do przedszkola!! YUUUPPPIII !!!








czwartek, 23 kwietnia 2015

Mamo, pozwól mi pomóc

Kiedy matczyne oczy zaczęły otwierać się na nowe możliwości, wszystko samo zaczyna się układać. Nasuwają się kolejne pomysły, by stworzyć nowy plan- pomalutku, bez pośpiechu, a jeśli będzie taka potrzeba to wrócimy do początku bez żalu.Wczoraj myślałam od czego powinnam zacząć, przecież nie mogę zmieniać wszystkiego na raz- dzisiejszy dzień podsunął mi odpowiedź- kiedy matka czuję się lepiej, staję się lepszą matką... 
Jakież to proste!! Dlaczego mój mózg wcześniej o tym nie napomknął durnej mamuśce?!

Tak więc najpierw chcę (nie muszę!!) pokochać samą siebie, nauczyć się siebie szanować i nazywać swoje uczucia- nie podsuwać wszystkiego pod jedną kategorię!
Tak więc pod wpływem "naprodukowania" dużej ilości cierpliwości pozwoliłam dziś sobie na "ogon", czyli na towarzyszenie Sebie przy wszystkich czynnościach przy których chciał mi towarzyszyć...  jejku on zawsze był takim moim małym pomocnikiem?? Nie... dlaczego mu na to nie pozwalałam? Przecież to takie kochane dziecko- jestem dumna że mam takiego synka!!
Pomagał we wszystkim- sam- bo po prostu chciał!
Smarował kanapki, mieszał twarożek z rzodkiewką na kolację, zaniósł go do pokoju. Nawet płukać  Hankowe pieluszki musiał pomóc hihi - i świetnie sobie radził. Nigdy mu na to wszystko nie pozwalałam bo bałam się że nabrudzi, wywali, zrobi sobie krzywdę i po za tym wszystko jest robione wooooolllllnnniiieeej, jednak po co się spieszyć? :-D 
A jaką radość i dumę widać na tej małej buzi!! 
CHCĘ TO WIDZIEĆ CODZIENNIE!! 

Mieliśmy oczywiście kryzysową sytuacje, wzięłam go ze sobą jadąc do znajomej na chwilkę bo chciałam spędzić z nim troszkę czasu. Miałam niezłą aferę i bunt- "Bo ja chciałem tam zostać i się pobawić!" 
Jeszcze nie dawno wydarła bym się na niego że był niegrzeczny i więcej ze mną nie pojedzie, ale nie dziś. 
Powiedziałam że rozumiem że jest zawiedziony i czy jest coś co może poprawić mu humor. Na początku nie było mowy o jakimkolwiek kompromisie ale w połowie drogi zdecydował się na loda i to znacznie rozpromieniło naburmuszoną minkę. Za co matka była okropnie wdzięczna bo wybuch "zła" był pod samą powierzchnią ;-) 
Wiem że lód na poprawę humoru po fochu to nie najlepsza strategia, ale mimo wszystko uważam tą sytuacje za nasz mały sukces- kolejny!

Nowa koncepcja

Dzisiejszy dzień wrył się w matczyną pamięć z wielu powodów. Był ciekawy, radosny, odkrywczy i dający nadzieję, że być może coś rusza na przód.
Wczorajszy wieczór zaś był apogeum moich "złych dni" Miałam okropny nastrój i nie wiedziałam już czy podołam. 
Zobaczyłam późnym wieczorem na jednej z grup zaproszenie na "mamuśkowy spacer" który miał się odbyć dziś o 11:00. A co mi tam, pójdę- może moje aspołeczne podejście do życia jeszcze bardziej się zmniejszy...
 To wydarzenie wprawiło mnie w dobry nastrój i dało niezłego kopniaka w matczyną dupę- oj takiego kopala czasami matce trzeba żeby się ocknęła! 
Nie pamiętam już kiedy tak dużo mówiłam ;-)
Tak więc poznałam kilka świetnych babeczek, które łączy przede wszystkim matczyna miłość.
Jestem pewna że gdyby taka grupa matek o lwich sercach, dojrzała kogoś kto krzywdzi dziecko nie zostawiła by na oprawcy suchej nitki!! 
Miło było przez moment wierzyć że jest się częścią czegoś dużego i jakże ważnego dla przyszłych pokoleń- naszych dzieci
Nasz widok wywoływał uśmiechy na twarzach nieznajomych ludzi, oraz przychylne komentarze (może nieprzychylne też by były ale nikt raczej nie chciał się narazić takiej grupie mamusiek hihi) 


W ogóle podsumowując ostatnie miesiące poznałam bardzo wiele pozytywnych osób- nie koniecznie w  realu, ale chyba zaczynam mieć wiarę w człowieczeństwo. Może jednak Świat nie składa się tylko z toksyn i fałszu? Może trzeba dać ludziom szanse? Może czas otworzyć się na nowe znajomości? Hmmm czas pokaże 

Tymczasem moje dziecię w miejscu zbiórki mamusiowej 

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Ostatni raz i basta!

Kiedy nie miałam dzieci, to nie miałam jeszcze czegoś... zakupoholizmu.
Teraz jest on moim dobrym znajomym. Może też go znacie?
Poznaliśmy się jakieś 5 lat temu, przy pierwszych dzieciowych zakupach. Fajny gość niby, choć kosztowny co prawda... odrobinkę zgubny i strasznie uzależniający. Za to jak potrafi cieszyć naiwną matkę!!
Jeśli dość długo się nie spotykamy, matczyne płuca jakby się kurczą... czegoś brak w powietrzu, nastrój nie najlepszy i przydałoby się coś kupić na poprawę humoru. 
A internet pełen takich pięknych cudów które jeszcze piękniej wyglądałyby zalegając nasze szafy.
To, gdzie spotykam mojego kumpla zależy od różnych czynników, jednak zawsze mnie prześladuję choćby jego cień. 
Nie raz widuję jego odbicie w witrynach sklepowych, lub skrytego za reklamami migającymi na monitorze komputera...
Czy on w ogóle ma inne zajęcia, niż tylko mnie nawiedzać?!
Aktualnie najczęściej spotykam go na stronkach sprzedażowych z pieluszkami wielorazowymi, a przecież pamiętam jak mówiłam że przerzucę się na te ekologiczne bo... UWAGA UWAGA... bo taniej!!! Taaaaa jasne, jedzie mi tu czołg?! Są tak  piękne, i jest ich tak wiele, a każda ładniejsza od poprzedniej, a takiej jeszcze nie mamy, a ponoć ta firma najlepsza, a te to ponoć najlepiej chłoną, a ta już ostatnia... i w tym  momencie czekam na kolejne 11 sztuk... 
Poznajcie moją teraźniejszą zgubę (oczywiście to ledwie jej mała część)

Zaraz po pieluszkach mój zakupowy kumpel kryje się za kartonikami z napisem "Lego", matka chodzi i narzeka że wiecznie się pałętają te klocki wszędzie, że w odkurzaczu jest ich więcej niż kurzu, nie są nigdy na swoim miejscu... a nadepnęłyście kiedyś bosą stopą na te maleńkie pułapki? Oj nie życzę nikomu... Mimo to jak tylko przechodzę obok jakiegokolwiek zestawu, napotykam na kolegę kusiciela i z grzeczności zatrzymuję się bo nie ładnie przejść obojętnie przecież. Chwilę później z jakimś zestawem stoję przy kasie, lub naciskam "zamów". Nic że kilka godzin wcześniej mówiłam że nigdy więcej nie kupię ani jednego.
Kolejna zguba matczyna

Mimo że nie mam tego gościa w znajomych na fb, nie wpada na kawki, ani na ploteczki, nie opowiada o sobie i w ogóle mało mówi to jest przy mnie częściej niż ktokolwiek... Może ktoś zna sposoby jak się go pozbyć?? 


niedziela, 19 kwietnia 2015

Talenty...

Ktoś na jednym z forów do których należę zapytał mnie dziś  "a próbowałaś odszukać swój talent, przecież każdy jakiś ma nie musi być manualny" Moje przemyślenia na ten temat bardzo mnie rozbawiły... of course mam mnóstwo talentów jak to na matkę przykładną przystało: 

-Potrafię się świetnie wymigać z każdej wręcz sytuacji
-Nikt lepiej niż  ja nie nie dokańcza zaczętych rzeczy
-Jestem mistrzynią malowania czegoś co na końcu okazuję się zupełnie czymś innym 
-A najlepiej wychodzi mi obiecywanie że coś zrobię...
-Idealnie przewiduję przyszłość np. "Zaraz to wylejesz!" 

Jest tego mnóstwo! Czy nie jestem wszechstronnie uzdolniona?
Jednak ginę wśród wszech-otaczających mnie mamuś które szyją, szydełkują, tworzą papierowe cuda, lepią, kleją i mają przy tym czas by świetnie wyglądać, zrobić pazurki, makijaż i fryzurę. Czy im zazdroszczę- owszem, ale czy sama chciałabym potrafić jedną z tych rzeczy? NIE, chciałabym potrafić wszystko. Tutaj zapewne leży problem, jak mogę być w czymś dobra, skoro nie wiem co chciałabym tak naprawdę robić... Myśl matka, myśl bo przepadniesz... albo odpuść zupełnie i podziwiaj ;-)

Jak napisałam wyżej jednym z moich "darów" jest wymigiwanie się, nie jedna z moich znajomych już się o tym przekonała. Ileż to ja razy z pełnym entuzjazmem umawiałam się na kawusie i ploteczki z dziewczynami poznanymi na forach mamusiowych... po czym kilka dni przed tworzyłam plan jak się z tego wymigać... 
Przecież o czym ja mogę mówić? Nic prócz dzieci nie przychodzi mi do głowy, tylko kupki, wysypki, ciuszki, cycowanie czy inne dzieciowe rozterki. 
Po za tym jak ja wyglądam? Nie pamiętam kiedy włosy miałam uczesane inaczej niż w kitę, a o farbowaniu nie wspomnę 
Paznokcie obcięte tak, żeby przypadkiem nie drapnąć żadnego z moich bączycieli przy wygłupach. 
Makijażu to już chyba nie mam czym zrobić, bo wszystko za pewne po terminie.
Ale... w końcu się odważyłam. I nawet odnalazłam swoją farbę do włosów która przez kilka miesięcy zbierała kurz.

Zostawiłam swoje pisklaki pod skrzydłami babci i wyruszyłam na spotkanie z dawną znajomą z forum (choć w drodze kilka razy zastanawiałam się czy nie zawrócić ). 
Ku mojemu zdziwieniu nie myślałam bez przerwy w trakcie rozmów, czy mała nie płaczę, czy Seba jest grzeczny itp. Choć oczywiście tematem głównie były dzieci... ale nie tylko na szczęście.
Tak więc pierwsze spotkanie mam za sobą i jestem gotowa żeby w piątek spotkać się z inną znajomą z innego forum, obym była mniej zestresowana! 

Dzieci wyczekiwały mnie oczywiście, a miałam cichą nadzieję że będą spały... cóż matka, nie ma tak dobrze!
 Na szczęście wyprzytulane poszły szybko spać.
Maluchy więc stęsknione a matka odrobinę mniej "zdziczała" więc chyba dzień mogę uważać za udany.




sobota, 18 kwietnia 2015

Tulaczki, kręciołki...

Moje młodsze dziecię dziś nieodkładalne po prostu... 
Katarzysko+ ząbkowanie=  matka weź mnie... i nie daj Bóg odłożyć! 
Tak więc trzeba było tulić i zabawiać i znów zabawiać i tulić

Starszak na szczęście dziś wstał we wspaniałym humorku i był bardzo pomocny, tak więc sam wynosił pieluszki Hankowe, a kiedy matka musiała na chwilkę wyjść zrobić "cokolwiek" zabawiał siostrę jak tylko potrafił

Dzień byłby zwykły (choć miało tak już nie być) ale małą odskocznią były niezapowiedziane odwiedzinki siostrzenicy i jej syna. Seba był zachwycony kompanem do zabawy- najbardziej podobało mu sie zasypywanie Marcela torami... 
Ja zaś usłyszałam że moja antyspołeczna postawa spowodowana jest głównie przechodzeniem etapu "Matki Polki" który to może trwać dopóki nie ruszę "w świat" czyli dość długo. Stwierdziłam że może coś w tym jest. Aczkolwiek zawsze byłam odludkiem, choć teraz to już przeginam

Jutro może zacznę robić kolejny krok, ale nie piszę jaki, bo będę musiała się później tłumaczyć jak stchórzę...
Tak więc obym nie stchórzyła to będę miała o czym napisać bo dziś same nudy 

Jaki ja jestem ci wdzięczny...

Dziś matka pierwszy raz przyjrzała się zmianom w słownictwie swojego pierworodnego...
A skąd miały by się te zmiany wziąć? No cóż już staram się to streścić:
Jakiś czas temu do tych zmian natchnął mnie filmik, który wysłała mi koleżanka. Filmik przedstawiał jej córeczki malujące jajka na Wielkanoc... Pełen zachwyt z mojej strony- Jak one do siebie pięknie mówią... Jakie one uprzejme... Jak pięknie się dzielą... Jak jedna drugą chwali!!! 
Ochów i Achów nie było końca.

-Jak ty to zrobiłaś? 
- No zaczęłam się stosować do tej książki którą mi pożyczyłaś...

Czyli wystarczy inaczej odzywać się do dziecka, chwalić je i używać takich słów które samemu nie raz chciało by się usłyszeć, żeby zmienić jego "odzywki"??
Przecież sama ten poradnik czytałam i owszem było tam coś o tym... spróbujemy.

Ledwie kilka dni później (czyli dziś) Sebastian z rana dostał nowy bidon, upatrzył go sobie już jakiś czas temu. Przywiozłam, dałam i co usłyszałam: "Mamo jaki on jest wspaniały! Jaki ja jestem ci wdzięczny! " zaczęłam go słuchać i moje niedowierzanie pogłębiało się 
-"Haniu jaki ty masz piękny ten kocyk"
-" Haniu nawet nie wiesz jak ja się cieszę że mama kupiła mi ten kubek"
-" Mamo jest mi tak smutno, jak mnie przytulisz na pewno będzie mi lepiej bo ty mnie zawsze pocieszasz"
Jejku jeszcze kilka dni temu mój syn nie był taki uczuciowy !!! Ależ owszem- BYŁ, tylko matka wcześniej nie pokazała mu jak o tym powiedzieć ani jak to okazać... 



Canpol Babies mata "Pirates"

Ostatnio matka zgłosiła dziecię na testowanie butli i dostała "w nagrodę"  matę- byłam mile zaskoczona, spodziewałam się czegoś "mniej fajnego".
Pierwsze wrażenie WOW!

Gruba, świetnie wykonana, kolorki chłopięce ale Hani nie przeszkadza 

Cały dzień była zachwycona (każdy kolejny troszkę mniej, jak każde dziecko ale mamy również mate fisher price i w ogóle jej nie odpowiada a w tej co najmniej godzinkę dziennie poleży   ;-) ) 

Tu coś gra, tu coś szeleści, tu lustereczko, tu grzechotka...  

Wszystkie zabawki z pałąków zdejmowane


Można boczki spiąć rzepami i mamy coś jak by kojec, u nas bardziej się sprawdzają właśnie spięte boki bo Hania nie "maszeruję" po dywanie gdzie często znajdują się klocuszki starszego brata, więc super zabezpieczenie przed ucieczką ;-)


OGÓLNIE:


*Śliczne kolorki

*Miły, gładki materiał
*5 świetnych zabawek
*Mała pozytywka która reaguje nawet na uderzenie ręką 
*W 100% bezpieczna
*Solidnie wykonana
*Materiał na tyle gruby że nie trzeba nic podkładać pod spód



Piracki wzór spodobał się jej bratu na tyle że matka musiała kupić kubek z tej samej serii o którym napiszę w kolejnym poście 





Nie wiem jak z czyszczeniem będzie  :P 








Wychowawcze wzloty i upadki

Często się słyszy i często się powiada:
- jaki ty niegrzeczny jesteś dziś!
-jak ty się zachowujesz!
-nie mów tak, to brzydko!
-nie krzycz!
-nie pyskuj
-skąd on zna takie zachowanie?!
Hmmm... skąd? Ostatnio matka usłyszała- "Mamo zrób mi kanapkę z ketchupem I TO JUŻ!" ....  że jak!? że co?! Jak on może tak matce rozkazywać.... ale, ale... czy to nie brzmi znajomo, dość bardzo znajomo w sumie. Nie dalej jak kilka godzin wcześniej po kilku prośbach o pozbieranie klocków  powiedziałam dokładnie to samo! Nieee to nie możliwe ;-) Ależ właśnie możliwe i to bardzo możliwe
W pewnym znanym za pewne poradniku wychowawczym (posiadam ich kilka) przeczytałam bardzo trafione zdanie- "Byłam idealną matką, dopóki nie miałam dzieci (...)" 
Pamiętam jak dziś kiedy obserwując dzieci mojego ośmiorga rodzeństwa, widziałam wszystko co robią źle! Wszystko! Jak oni mogli tego nie widzieć?! No cóż... Ja widzę co robię źle- jestem tego w pełni świadoma! ALE to nic nie zmienia, pewnie oni też to widzą.
Moje dziecko jest fantastyczne, urodziło się z tak zwaną "czystą kartą" zapełnia ją powielając matczyne zachowania, a te zachowania dość często są nieczyste  
W tym momencie wrócić chcę do poradnika o którym wspomniałam wyżej "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły " ( AutorzyElaine MazlishAdele Faber) Jak już pisałam, poradników mam dość sporo, ale ten jako jedyny dotarł do mojego serducha. Uświadomiłam sobie że to ja muszę się zmienić, nie mój syn. On się dostosuje pięknie,  sprawdzone! Potwierdzam! Chyba z miesiąc udało mi się przestrzegać zasad z tego poradnika... zanim pękłam jak bańka mydlana... i co? Moje dziecko jeszcze bardziej się pogubiło
Teraz mam dwoje dzieci, jeśli nie zmienię się będę miała na głowie jeszcze raz tyle histerii, krzyków i bałaganu (wiem że większość jest nieunikniona ale wiem też że może być lepiej) 
Dostałam nową szansę, witam ją z otwartymi ramionami... Nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim by moje dzieci wyrosły na uczciwych i wspaniałych ludzi
Każdy krok na przód jak i upadek w dół postaram się opisać, zamieszczę też wskazówki prosto z tego wspaniałego poradnika! Może komuś się przydadzą  

piątek, 17 kwietnia 2015

"Mamo to ja"

Niby zwykłe warsztaty, obcy ludzie... nic strasznego, ale matka obudziła się dziś z dziwnym uczuciem jakby stresu. 

Jednak skoro było powiedziane że pójdę to nie wymięknę, tak?
Okazało się że było całkiem sympatycznie. Jestem matką odrobinkę mądrzejszą, szczególnie o udzielanie pierwszej pomocy. To przecież bardzo ważne. 

Na szczęście Hanna była chyba najgrzeczniejszym dzieckiem na całej sali, więc matka nie musiała się rzucać w oczy siedząc sobie wśród pisków, krzyków i agugów wydobywających się z zaślinionych buziuniek (swoją drogą- skąd w tak małych buziach hektolitry śliny?!)
Mała wytrwała 3 godzinki z przerwą na sen w chuście i cyca.

Wróciłyśmy- Hania bogatsza o upominki a matka o wiedzę... i ból głowy- ogromny ból głowy!
Oj matka nie dobrze- to tylko 3 godzinki wśród ludzi a ty nie potrafisz się pozbierać... co skutkowało- bałaganem, zaniedbaniem starszaka, i zarażeniem złym nastrojem oboje krasnali
Może następnym razem będzie lepiej

Jednak pierwszy krok ku ludzkości uważam za zrobiony!


drobne upominki 



Dzień jak co dzień



Dzień jak codzień



Byle to był ostatni TAKI dzień…
Co mam na myśli pisząc TAKI?- Nieciekawy, zwykły, zmarnowany- w pewnym sensie.
Tak wyglądały do tej pory prawie wszystkie nasze dni, zamknięci w większości w czterech ścianach, ewentualnie podwórko na tej naszej wsi. Raz na jakiś czas wypad nad morze (7 minut drogi od domu autem) 
Tymczasem, czas leci- szybko leci, dzieci rosną. Kto ma zbudować ich najwcześniejsze wspomnienia? Kto ma pokazać im świat?  Choćby ten świat najbliżej, jednak po za tą naszą klitką? Ja- matka… tylko mnie od tego mają. 
Co by zapał do zmian nie minął tak szybko, bo taki ma zwyczaj mój matczyny zapał, postanowiłam spróbować inaczej, spróbować tutaj- publicznie! 
Aktualnie w klitce posiadamy jeszcze jednego mieszkańca, a głównie Sebastian posiada- OSPĘ (!) Tak więc nieciekawy to czas na zmiany, ale próbujemy. 
Jutro matka pierwszy raz od baaaardzo dawna ruszy „do ludzi”, mianowicie na warsztaty z Hanią „Mamo, to ja”. Niezbyt czuję się wśród ludzi (aspołeczniak okropny) ale czego się nie robi dla dzieci.  Także jutro zdam relację. 
Teraz idę się poddać stresowi okryta kołdrą, zanim Hanna zawoła jeść. 
Dobranoc

Ach mamą być…

Dopiero mając dzieci, widzisz jak szybko płynie czas… 
Ja posiadam dwoje i oboje rosną o wiele za szybko! Niedawno byłam w pierwszej ciąży, a tu mój starszak już idzie do „zerówki” po wakacjach!
Jak?!… Kiedy?!… O co tutaj chodzi?!… Czy ja coś przespałam?!
Mój- niedawno- pulchny, słodki synek stał się mini dorosłym, który ma do powiedzenia o wiele więcej niż ja. Zawsze to on musi zakończyć dyskusję. Używa „dorosłych”  słów które w jego ustach brzmią przekomicznie, ale nie próbuj się matka zaśmiać, bo fochom nie będzie końca! Mój „mały” fan lego- ja nazwała bym to bardziej obsesją… Starszy brat :D mimo moich obaw- wspaniały brat! Nawet matka nie potrafi tak rozweselić małej Hani jak jej brat. O tak mój prawie pięcioletni Sebastian jest dzieckiem idealnym- jeśli on akurat tak chcę, jeśli zaś chce inaczej… to jest inaczej 


Kiedy pomyślę o „wczoraj”  widzę mój wielki brzuch i prawie czuję te kopniaki. A dziś?- No cóż dziś mieszkanka tego brzucha ma prawie sześć miesięcy!! Po raz kolejny pytam- JAK?! Przecież nie dawno tylko spała i jadła,  a teraz… jaki sen? Matka! Świat taki ciekawy, po co spać? Leżeć? O nie, za mało widać ;-)  Na rękach widać najwięcej, widać brata gdziekolwiek pójdzie! A on taki zabawny! Co dzień coś nowego można zrobić, tu się przekręcę z brzusia na plecki- a mama taaaka dumna, no to z powrotem niech się matka pocieszy jeszcze :D Moja Hanna, mała perełka


Czasie zwolnij, bo ja- matka- nie nadążam… Codziennie bliżej jestem końca macierzyńskiego… oj jak ja nie chcę!! Niby pół roku jeszcze ale przecież to tak szybko leci.
Może opisywanie naszych zmagań pomoże zatrzymać kilka chwil na dłużej, może nie umkną w natłoku spraw, może zmotywuje to matkę by częściej opuściła nasze wspólne cztery ściany i zrobiła „COŚ” co można by opisać ?!
Dotychczas to „matkowe” życie było dość szaro-bure, raczej więcej w domu, raczej na nudno, raczej mało przykładnie…
Zmiany na lepsze zaczynamy całą naszą trójką (tak TRÓJKĄ)

Czas- Start!!