Jednak skoro było powiedziane że pójdę to nie wymięknę, tak?
Okazało się że było całkiem sympatycznie. Jestem matką odrobinkę mądrzejszą, szczególnie o udzielanie pierwszej pomocy. To przecież bardzo ważne.
Na szczęście Hanna była chyba najgrzeczniejszym dzieckiem na całej sali, więc matka nie musiała się rzucać w oczy siedząc sobie wśród pisków, krzyków i agugów wydobywających się z zaślinionych buziuniek (swoją drogą- skąd w tak małych buziach hektolitry śliny?!)
Mała wytrwała 3 godzinki z przerwą na sen w chuście i cyca.
Wróciłyśmy- Hania bogatsza o upominki a matka o wiedzę... i ból głowy- ogromny ból głowy!
Oj matka nie dobrze- to tylko 3 godzinki wśród ludzi a ty nie potrafisz się pozbierać... co skutkowało- bałaganem, zaniedbaniem starszaka, i zarażeniem złym nastrojem oboje krasnali
Może następnym razem będzie lepiej
Jednak pierwszy krok ku ludzkości uważam za zrobiony!
drobne upominki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz