Matczyne
oczyska cieszyły się dziś cudnymi widokami :-) Ze względu na to
że starszaczek wstał dziś w zniewalającym nastroju to reszta
naszej mini rodzinki również miała prawo mieć dobry dzień (nie
wiedzieć czemu jedno jest z drugim powiązane ;-) )
Tak
więc zaraz po powrocie z przedszkola zajmował się z wielkim
uczuciem swoją siostrzyczką. Okrywał ją kołdrą mimo że nie
było takiej potrzeby. Kazał położyć u siebie na łóżku i
pilnował żeby nie złapała żadnego z rozsypanych klocków- nie
dlatego że nie chciał się podzielić tylko „żebyś się Haniu
nie zakrztusiła „
Zastanawia
mnie więc jak długo to może potrwać? Co zrobić żeby ich więź
się rozwijała mimo różnicy wieku? Czy da się zauważyć kiedy
matka powinna interweniować unikając rozpadu tej cieniutkiej (jak
na razie) więzi?
Przecież
kiedy Hania będzie miała cztery latka Seba będzie już
ośmiolatkiem!! Jak mogą mieć wspólne zainteresowania?! Jak
sprawić by nie zaczęli „żreć się” jak przysłowiowy pies z
kotem? Czy w ogóle da się tego uniknąć? Niedługo Hanka będzie
zabierać bratu zabawki, a on z tych nie lubiących się dzielić...
Czy powinnam ich uczyć że wszystkie zabawki są wspólne czy
właśnie lepiej nie?
Ma
ktoś może jakieś pomysły?
(Hania jeszcze nie siedzi, akurat udało jej się podnieść jak robiłam zdjęcie- Seba był tym wyczynem zachwycony! :D)
Myślę, że początek jest obiecujący.Spędzanie czasu razem, wspólne zabawy to chyba najlepszy sposób na naturalne pogłębianie więzi.Konflikty są nieuniknione. droga autorko, masz rodzeństwo czy może jesteś jedynaczką?
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję że początek obiecujący i będzie dobrze przy odpowiedniej pielęgnacji. Co do mojego rodzeństwa to jest nas razem dziewięcioro ale między mną a pozostałą ósemką jest kolosalna różnica wieku :D
UsuńGdy widzę takie zdjęcia chce juz i to natychmiast drugiego dziecka. :) to piękne, ze bedą mieli siebie na zawsze.
OdpowiedzUsuńNo to nic tylko działać hihi
Usuńco do zabawek, to my z mężem przyjęliśmy taką zasadę, że część zabawek należy do syna, część do córki a część jest wspólna... aby ruszyć nieswoją zabawkę, trzeba uzyskać pozwolenie właściciela... dzieci w mig zrozumiały o co w tym chodzi, i są zadowolone, zwłaszcza synek, który jest starszy (ma 4 lata), że mają wpływ na to co dzieje się z ich własnością i, że mogą decydować kto może, a kto nie bawić się ich zabawkami... a my dzięki temu łatwiej możemy wyegzekwować to, aby dzieci nie ruszały naszych rzeczy.../Mycha
OdpowiedzUsuńDziękuję za radę!! Mądre macie dzieciaczki :-)
Usuń