niedziela, 19 kwietnia 2015

Talenty...

Ktoś na jednym z forów do których należę zapytał mnie dziś  "a próbowałaś odszukać swój talent, przecież każdy jakiś ma nie musi być manualny" Moje przemyślenia na ten temat bardzo mnie rozbawiły... of course mam mnóstwo talentów jak to na matkę przykładną przystało: 

-Potrafię się świetnie wymigać z każdej wręcz sytuacji
-Nikt lepiej niż  ja nie nie dokańcza zaczętych rzeczy
-Jestem mistrzynią malowania czegoś co na końcu okazuję się zupełnie czymś innym 
-A najlepiej wychodzi mi obiecywanie że coś zrobię...
-Idealnie przewiduję przyszłość np. "Zaraz to wylejesz!" 

Jest tego mnóstwo! Czy nie jestem wszechstronnie uzdolniona?
Jednak ginę wśród wszech-otaczających mnie mamuś które szyją, szydełkują, tworzą papierowe cuda, lepią, kleją i mają przy tym czas by świetnie wyglądać, zrobić pazurki, makijaż i fryzurę. Czy im zazdroszczę- owszem, ale czy sama chciałabym potrafić jedną z tych rzeczy? NIE, chciałabym potrafić wszystko. Tutaj zapewne leży problem, jak mogę być w czymś dobra, skoro nie wiem co chciałabym tak naprawdę robić... Myśl matka, myśl bo przepadniesz... albo odpuść zupełnie i podziwiaj ;-)

Jak napisałam wyżej jednym z moich "darów" jest wymigiwanie się, nie jedna z moich znajomych już się o tym przekonała. Ileż to ja razy z pełnym entuzjazmem umawiałam się na kawusie i ploteczki z dziewczynami poznanymi na forach mamusiowych... po czym kilka dni przed tworzyłam plan jak się z tego wymigać... 
Przecież o czym ja mogę mówić? Nic prócz dzieci nie przychodzi mi do głowy, tylko kupki, wysypki, ciuszki, cycowanie czy inne dzieciowe rozterki. 
Po za tym jak ja wyglądam? Nie pamiętam kiedy włosy miałam uczesane inaczej niż w kitę, a o farbowaniu nie wspomnę 
Paznokcie obcięte tak, żeby przypadkiem nie drapnąć żadnego z moich bączycieli przy wygłupach. 
Makijażu to już chyba nie mam czym zrobić, bo wszystko za pewne po terminie.
Ale... w końcu się odważyłam. I nawet odnalazłam swoją farbę do włosów która przez kilka miesięcy zbierała kurz.

Zostawiłam swoje pisklaki pod skrzydłami babci i wyruszyłam na spotkanie z dawną znajomą z forum (choć w drodze kilka razy zastanawiałam się czy nie zawrócić ). 
Ku mojemu zdziwieniu nie myślałam bez przerwy w trakcie rozmów, czy mała nie płaczę, czy Seba jest grzeczny itp. Choć oczywiście tematem głównie były dzieci... ale nie tylko na szczęście.
Tak więc pierwsze spotkanie mam za sobą i jestem gotowa żeby w piątek spotkać się z inną znajomą z innego forum, obym była mniej zestresowana! 

Dzieci wyczekiwały mnie oczywiście, a miałam cichą nadzieję że będą spały... cóż matka, nie ma tak dobrze!
 Na szczęście wyprzytulane poszły szybko spać.
Maluchy więc stęsknione a matka odrobinę mniej "zdziczała" więc chyba dzień mogę uważać za udany.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz