czwartek, 23 kwietnia 2015

Mamo, pozwól mi pomóc

Kiedy matczyne oczy zaczęły otwierać się na nowe możliwości, wszystko samo zaczyna się układać. Nasuwają się kolejne pomysły, by stworzyć nowy plan- pomalutku, bez pośpiechu, a jeśli będzie taka potrzeba to wrócimy do początku bez żalu.Wczoraj myślałam od czego powinnam zacząć, przecież nie mogę zmieniać wszystkiego na raz- dzisiejszy dzień podsunął mi odpowiedź- kiedy matka czuję się lepiej, staję się lepszą matką... 
Jakież to proste!! Dlaczego mój mózg wcześniej o tym nie napomknął durnej mamuśce?!

Tak więc najpierw chcę (nie muszę!!) pokochać samą siebie, nauczyć się siebie szanować i nazywać swoje uczucia- nie podsuwać wszystkiego pod jedną kategorię!
Tak więc pod wpływem "naprodukowania" dużej ilości cierpliwości pozwoliłam dziś sobie na "ogon", czyli na towarzyszenie Sebie przy wszystkich czynnościach przy których chciał mi towarzyszyć...  jejku on zawsze był takim moim małym pomocnikiem?? Nie... dlaczego mu na to nie pozwalałam? Przecież to takie kochane dziecko- jestem dumna że mam takiego synka!!
Pomagał we wszystkim- sam- bo po prostu chciał!
Smarował kanapki, mieszał twarożek z rzodkiewką na kolację, zaniósł go do pokoju. Nawet płukać  Hankowe pieluszki musiał pomóc hihi - i świetnie sobie radził. Nigdy mu na to wszystko nie pozwalałam bo bałam się że nabrudzi, wywali, zrobi sobie krzywdę i po za tym wszystko jest robione wooooolllllnnniiieeej, jednak po co się spieszyć? :-D 
A jaką radość i dumę widać na tej małej buzi!! 
CHCĘ TO WIDZIEĆ CODZIENNIE!! 

Mieliśmy oczywiście kryzysową sytuacje, wzięłam go ze sobą jadąc do znajomej na chwilkę bo chciałam spędzić z nim troszkę czasu. Miałam niezłą aferę i bunt- "Bo ja chciałem tam zostać i się pobawić!" 
Jeszcze nie dawno wydarła bym się na niego że był niegrzeczny i więcej ze mną nie pojedzie, ale nie dziś. 
Powiedziałam że rozumiem że jest zawiedziony i czy jest coś co może poprawić mu humor. Na początku nie było mowy o jakimkolwiek kompromisie ale w połowie drogi zdecydował się na loda i to znacznie rozpromieniło naburmuszoną minkę. Za co matka była okropnie wdzięczna bo wybuch "zła" był pod samą powierzchnią ;-) 
Wiem że lód na poprawę humoru po fochu to nie najlepsza strategia, ale mimo wszystko uważam tą sytuacje za nasz mały sukces- kolejny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz